[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawdziwymi szefami kuchni.
Rozległ się dzwonek u drzwi i Kenzie popędziła otworzyć. Po raz pierwszy od chwili,
gdy świat Sullivanów się zawalił, poczuła się szczęśliwa. Spojrzała na uśmiechniętego Steve'a
i pomyślała, że jeszcze nigdy nie wyglądał tak atrakcyjnie.
- Zdałem egzamin? - zażartował, wskazując swój ubiór. Strząsnął z rękawa białej
koszulki polo nieistniejący pyłek i wygładził nogawki jasnoniebieskich sztruksowych spodni.
Kenzie roześmiała się i wprowadziła go do środka. - Egzamin u mnie zdałeś celująco.
Teraz posłuchajmy, co powie reszta rodziny.
Przedstawiwszy Steve'a rodzicom, wyprowadziła go z domu, uszczęśliwiona, że Adam
nic nie wspomniał o pocałunku, którego był świadkiem ubiegłego wieczoru. Wsiedli do
furgonetki Steve'a. Chłopiec przed ruszeniem z miejsca włączył magnetofon.
- Lubisz rock, country i muzykę klasyczną? - spytała Kenzie, przejrzawszy kolekcję
kaset.
- Jesteś zaskoczona?
- Raczej tak - przyznała. - Co wskazuje na to, że słabo cię znam. Co jeszcze lubisz?
- Hm, niech się zastanowię. - Po chwili namysłu powiedział: - Lubię pracę na wolnym
powietrzu, konie, anchois do pizzy i ładne blondynki o imieniu Kenzie. - Zwrócił się do niej z
uśmiechem. - Teraz twoja kolej.
Zarumieniona powiedziała:
- Lubię moją pracę w Lucky R., pizzę bez anchois i - spojrzała na Steve'a - wysokich
przystojnych kowbojów o imieniu Steve.
- Wygląda na to, że mamy ze sobą coś wspólnego. Obiecuję, że anchois będą tylko z
jednej strony pizzy.
Zaparkowali furgonetkę przed pizzerią Pasquales, która była jedną z
najpopularniejszych w mieście. Wysiedli i trzymając się za ręce, ruszyli do wejścia.
- Hej, Kenzie! - rozległo się wołanie.
Spostrzegła Paula, wysiadającego z niebieskiego sportowego auta. Wypuściła dłoń
Steve'a i pomachała Paulowi, który zbliżał się do nich.
- Straciłaś w sobotę wspaniałą zabawę - powiedział, otwierając drzwi do pizzerii. - Jak
było u Mil...
- Przyjęcie urodzinowe u Sarah także się udało - przerwała mu Kenzie, zanim zdążył
wymówić przezwisko Sarah. - Steve pracuje w Lucky R., poznałeś go, kiedy odwoziliśmy
Alego.
- Ach, tak. - Paul uścisnął dłoń Steve'a. - Teraz sobie przypominam. Nie poznałem cię,
bo nie masz kowbojskiego kapelusza. Jak się masz, Steve?
- Dziękuję, niezle - Steve spojrzał na Paula chłodnym wzrokiem. - Ja też cię
pamiętam.
Właśnie wtedy wywołano przez głośnik nazwisko Paula.
- Pizza na wynos - wyjaśnił. - Miło było cię spotkać, Steve. Do zobaczenia, Kenzie.
Tak, zobaczymy się jutro wieczorem, pomyślała. %7łałowała, że zgodziła się pójść z nim
do kina. Nie uśmiechało jej się, że będzie mu musiała powiedzieć, że to ich ostatnia randka.
Bardzo lubiła Paula i nie chciała zranić jego uczuć. Miała nadzieję, że zostaną przyjaciółmi. A
co do Steve'a, była przekonana, że czuje do niego coś głębszego.
Steve złożył zamówienie i odebrał dwa napoje gazowane. Zaprowadził Kenzie do
wnęki. Usiedli naprzeciw siebie. Steve ujął szklankę, uśmiechając się do dziewczyny.
- Za twój pierwszy tydzień w pracy, blondynko. Stuknęli się szklankami.
- Zjemy razem niejedną pizzę, kowboju.
- I przepracujemy niejeden dzień na ranczu.
- Nie mam nic przeciwko temu. Dla Alego i ludzi z ośrodka gotowa jestem pracować,
dwa razy tyle. Naprawdę lubię tę pracę. Może w przyszłości zostanę terapeutką.
- Jestem pewien, że świetnie się do tego nadajesz, Kenzie. Hank powiedział, że w
przyszłym miesiącu będziesz mogła zastępować Dennisa.
- Naprawdę? - Oczy Kenzie zabłysły.
- Naprawdę - odparł Steve z uśmiechem.
Kelnerka przyniosła pizzę i mały spodeczek z anchois. Kenzie skrzywiła się, gdy
chłopak dekorował swoją część pizzy małymi słonymi przysmakami.
- Czy Greg powiedział ci, że jego wuj da nam zniżkę na farby do odmalowania stajni
Hanka? - zapytał, gdy zjedli po kawałku. Kenzie pokręciła głową. - Oprócz tego, że oferuje
bardzo korzystne ceny, pozwoli nam płacić na raty.
- To wspaniale - powiedziała. - Sarah mówiła mi, że zatelefonują z Gregiem do
klientów Nory i do ludzi, którzy trzymają w stajni konie, żeby zapytać, czy się do nas
przyłączą. Kiedy malujemy?
- Myślę, że w najbliższą sobotę, Czwartego Lipca, bo wtedy wszyscy mamy wolne.
- Nie mogę się doczekać min Hanka i Nory, gdy w świąteczny dzień pojawimy się z
pędzlami.
Kenzie przestała jeść pizzę. Silver Hills Country Club wydawał Czwartego Lipca
wielkie przyjęcie i obiecała Jeanette, że będzie jej gościem.
Zauważywszy wyraz jej twarzy, Steve zapytał: - Coś nie tak?
- Nie - odparła. - Tylko że miałam poprosić przyjaciół, żeby przyszli pomóc w
malowaniu, a teraz nie jestem pewna, czy będą mogli.
Spojrzał na nią przenikliwie.
- Wielkie wydarzenie w klubie? - zapytał, marszcząc czoło.
Kenzie wzruszyła ramionami, starając się je zlekceważyć.
- Jak zwykle, barbecue i fajerwerki. - Wybierasz się?
- Pracuję w Lucky R., Steve - odparła spokojnie. - Stawię się z pędzlem jak cała
reszta. Moi przyjaciele będą się musieli obejść beze mnie. Jestem pewna, że zrozumieją.
Steve podał jej ostatni kawałek pizzy bez anchois.
- Cieszę się, że to nie ja będę się musiał obejść bez ciebie - powiedział cicho. Po czym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •