[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewnym momencie dołączył do niej Liam. Chciał pojezdzić na osiołku.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, zjawił się jego ojciec.
 Chodz stąd, Liam. Nie przeszkadzaj Mirandzie.
 Ale on mi wcale nie przeszkadza!
Gianni wziął syna za rękę. Jego oczy były zimne jak lód, gdy omiótł
nimi jej twarz.
 Mój syn nie potrzebuje niańki. Ma mnie.
Patrzyła, jak Gianni odchodzi szybkim marszem, niemal ciągnąc za
sobą niechętnego i zawiedzionego chłopca. W czym problem?  zastanawiała
się oburzona. Można by pomyśleć, że próbowała mu ukraść syna! Gdy już
uporała się ze wszystkimi obowiązkami, wróciła do domu, lecz tylko po to,
żeby zabrać kluczyki do samochodu. Miała zamiar pojechać do miasta i
obejrzeć targ, o którym wspominała Lucy. Zostawiła na stole kuchennym
karteczkę, tłumacząc, gdzie się wybiera.
Spędziła kilka przyjemnych godzin, spacerując po targu, który okazał
się tak wspaniały, jak zachwycała się nim jej pracodawczyni. Bez pośpiechu
przebierała w towarach, gawędząc ze sprzedawcami. Wróciła do domu
dopiero po szóstej. Postawiła zakupy na stole, wzięła paczkę słodyczy, które
kupiła dla Liama, i ruszyła do salonu. Stanęła w progu i przez kilka chwil z
autentycznym wzruszeniem obserwowała, jak Liam, przebrany już w
piżamkę, krzyczy wesoło, podczas gdy jego ojciec, chodząc po pokoju na
42
R
L
T
czworakach i udając byka, gania chłopca. Liam dostrzegł ją, podbiegł i oplótł
jej nogi swoimi rączkami.
 Chodz, Mirrie, pobaw się z nami!
 Nie teraz, Liam   odparła, wpatrując się w Gianniego, który nie
wyglądał na tak uradowanego jak jego synek.
Odgarnął z czoła kosmyki czarnych włosów i zaordynował:
 Czas na sen, Liam.
Miranda wyciągnęła zza pleców słodycze.
 Pomyślałam, że cukierki pomogą mu szybciej zasnąć.
 Liam nie jada słodyczy  oznajmił chłodno, wyrywając jej z ręki
torebkę, przy okazji muskając palcami jej dłoń.
Prawie podskoczyła wskutek tego przelotnego kontaktu fizycznego.
Miała wrażenie, że przez jej ciało przeszedł prąd. Zrobiła krok do tyłu,
zderzając się z framugą drzwi. Gianni wbił w nią drapieżne spojrzenie, które
przyprawiło ją o drżenie, po czym bez słowa wyszedł z pokoju.
Miranda stała w kuchni, zmywając naczynia, podczas gdy wokół jej nóg
kręciły się psy złaknione ludzkiego towarzystwa. Nadal czuła na swojej dłoni
jego dotyk. Zanurzyła ręce pod strumień gorącej wody, by pozbyć się tego
uczucia.
 Spokój!  zawołała do psów, zaskoczona swoim ostrym tonem.
Nie, to się nigdy nie uda!  westchnęła w myślach. %7łałowała swojej
pochopnej decyzji. Po co zgodziła się na wspólne życie pod jednym dachem z
tym wyprowadzającym ją z równowagi człowiekiem? Po chwili do jej umysłu
wtargnęło niewygodne pytanie: czy postawiłaby na swoim, gdyby ten facet
nie był aż tak piekielnie przystojny i seksowny?
Wmawiała sobie, że powodował nią odruch serca. Nadal podejrzewała,
że Gianni ma kłopoty  po prostu zlitowała się nad nim. Nie mogła jednak
43
R
L
T
zaprzeczyć, że dzięki niemu  jego pożądliwym spojrzeniom, seksualnym
aluzjom  czuła się... atrakcyjnie. Tak, atrakcyjnie i kobieco. Kiedy ostatni
raz tak o sobie myślała? Historia z Oliverem i Tam osłabiła jej wiarę we
własną urodę. Potrzebowała zastrzyku pewności siebie. Może właśnie to jej
przyświecało, gdy nie chciała zrezygnować z tej pracy? Może wymyśliła
sobie całą tę historyjkę o jego trudnej sytuacji? Nie pierwszy raz w życiu jej
empatia wpakowała ją w kłopoty. Przypomniała sobie, jak dawno temu jakiś
bezdomny z wychudzonym psem zaczepił ją na ulicy o trochę drobnych.
Spojrzała w smutne oczy psa i odruchowo wyłowiła z torebki portmonetkę,
którą po chwili bezdomny, a raczej złodziej w przebraniu, wyrwał jej z rąk
razem z telefonem komórkowym.
Tym razem nie chodziło o psa, tylko o małego, słodkiego chłopca, ale
może znowu padła ofiarą swojej wrodzonej naiwności i wrażliwości na cudzą
niedolę?.
Zerknęła na zegarek. Do spotkania z Johnem Chandlerem została
godzina. Spojrzała na swoją poplamioną bluzkę. Musiała się przebrać i
doprowadzić do porządku. Wszystkie jej rzeczy znajdowały się w pokoju
obok sypialni Liama. Nie chciała wpaść na Gianniego, który nadal chyba
usiłował uśpić synka. Ile to jeszcze potrwa? Usłyszała po chwili głośny
śmiech dziecka oraz głęboki głos ojca. Nie zanosiło się na to, aby Liam miał
lada moment zapaść w słodki sen. Wytarła ręce w ściereczkę i ruszyła na
górę, stąpając na palcach. Gdy mijała drzwi sypialni Liama, usłyszała tym
razem nie śmiech, lecz tłumiony, żałosny szloch. Zatrzymała się, czując
ukłucie w sercu. Gianni przemawiał do synka łagodnym, głębokim głosem, w
którym nie czuć było irytacji. Doszła do wniosku, że na pewno nie jest złym
ojcem, po prostu nie daje sobie rady z małym, pełnym życia chłopcem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •