[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwieszającego się na sieci na środku pokoju.
 To nie jest w moim stylu, Hanno. Suknia jest piękna, ale ja
mam trzydzieści dwa lata, nie osiemnaście. To suknia dla
osiemnastolatki, która ma sześćdziesiąt centymetrów w talii.
 Jest dużo ładniejsza od tej, którą ty zamówiłaś, Ashley.
Twoja szwagierka zrobiła dla ciebie więcej, niż zrobiłby kto inny.
Proszę, daj jej szansę.
 Jak możesz trzymać jej stronę? Ona anulowała moje
zamówienie! To kosztuje. I to duże pieniądze! Zamówiłam
przecież Verę Wang!
 Ja tylko doceniam prawdziwy kunszt. Ta suknia jest
niezwykła, Ashley. Wszyscy będą cię w niej pamiętać.
 Właśnie tego się obawiam. Hanna zdjęła strój z manekina.
 Tylko przymierz.
Poszyłyśmy do przymierzalni, gdzie znajdowało się coś, co
lubię najbardziej  potrójne lustro. Tak, muszę to zobaczyć w
wersji trójwymiarowej. Wyśliznęłam się z czarnej sukienki, którą
upolowałam na ostatniej wyprzedaży w Bloomingdale u,
wyskoczyłam z butów. Hanna pomogła mi włożyć suknię.
Nie zdążyła nawet dobrze jej zapiąć.
 Ohyda. Wyglądam jak dziewczyna owinięta papierem
toaletowym podczas wygłupów na wieczorku panieńskim. Nic
tylko zwoje materiału.
Hanna odsunęła się nieco, żeby mi się przyjrzeć. Oparła
podbródek na ręku, zastanawiając się, co powiedzieć. Tak, ohyda.
 Cóż, może po prostu nie jest dla ciebie. Ale sama w sobie jest
doskonała. Na pewno sprzedałaby się od ręki.
 Za ile?  spytałam z ożywieniem.
 No wiesz, jakby trochę zebrać rękawy...
 Nadal by była idiotyczna. Ile twoim zdaniem mogłabyś za nią
wziąć?
 . Nie wiem, Ashley, ale jest już zapłacona. Twoja szwagierka
zleciła wykonanie w Atlancie. Ja miałam ją tylko dopasować.
 Mogę ją zabrać?
 Chciałam pokazać szefowej, poza tym nie jest jeszcze
skatalogowana, więc raczej nie można wynosić jej ze sklepu.
Naprawdę pierwszorzędna robota. Możemy zastosować takie
szycie w sukniach na zamówienie. Wykorzystamy ją.
 To może po pracy? Hanna westchnęła.
 Jestem dziś umówiona. Czemu koniecznie dzisiaj?
 Mam pewien pomysł. Proszę.
 Dam ci klucz. Ale bądz ostrożna, nie chcę mieć kłopotów.
Odniesiesz mi go rano, żeby Carol się nie domyśliła, a potem
zamówimy nową suknię.
Podniosłam dwa palce jak do przysięgi.
 Słowo harcerza.
 Byłaś harcerką, Ashley?
 Hmm, nie, ale zawsze chciałam zostać. Hanna skinęła głową.
 Na pewno tego pożałuję, ale przecież właściwie to twoja
suknia.
 Nie pożałujesz. Z kim się umówiłaś?
 Z Malcolmem Waterhouse em. Znasz go? Pokręciłam głową.
 Nowy. Zajmuje się prowadzeniem stron internetowych dla
Sunu. Wygląda na dwunastolatka, ale naprawdę jest po
trzydziestce. Aysieje.
 Skąd go wytrzasnęłaś? Powstała kolejna grupa singli?
 Z Atlanty.
 Uciekaj, póki czas! Roześmiała się.
 To co, przebierasz się? Wyglądasz w tym pięknie. Naprawdę
uważam, że powinnaś ją włożyć. Kevin przebrany za Rhetta byłby
zjawiskowy. Jak Hugh Grant w tym filmie... Jaki on miał tytuł?
Ten z Kate Winslet?
 Rozważna i romantyczna.  Zamilkłyśmy na chwilę,
rozmarzone, na wspomnienie Gran ta w ciuchach z epoki, co
prawda trochę wcześniejszej, ale nie szkodzi.
 Masz jakieś kopie sukni, którą zamówiłam? Chyba nie będzie
mnie już stać na oryginał.
 Ty prosisz mnie o kopię? Zwiat schodzi na psy Wiesz,
jestem praktyczną dziewczyną. Czasami, kiedy nie mam innego
wyjścia.
 Skoro jesteś praktyczna, możesz równie dobrze włożyć to.
Jeszcze raz spojrzałam na suknię. Zupełnie nie potrafiłam
dostrzec jej rzekomego uroku.
 Ale nie aż tak.
 Przyniosę ci kilka sztuk do przymierzenia. Chcesz zadzwonić
do druhny? Albo do mamy?
O tak, jeszcze mnie dobij. Tego mi właśnie potrzeba.
 Nie.
Kiedy Hanna wyszła, mój wzrok zsunął się na wazon ze
słonecznikami, co natychmiast przypomniało mi o patencie dla
Sunflowera, wiszącym nade mną niczym karząca ręka Purvi.
 Zmieniłam zdanie, przyjdę jutro. Muszę wracać do pracy, ale
jutro na pewno zamówimy sukienkę.
Kiedyś lubiłam słoneczniki. To były pierwsze kwiaty, jakie
dostałam od Kevina. A teraz stały się dla mnie zmorą.
15.
Zanim wśliznęłam się do biura, rozejrzałam się ostrożnie po
korytarzu. Poczułam się jak jakiś nocy łowca.
 Hej!
 Aaa!  wrzasnęłam i odwróciłam się gwałtownie. To była
Tracy.
 Co się tak skradasz?  spytała.
 Nie skradam się  zaprzeczyłam, starając się jakoś uspokoić
oddech. Serce waliło mi jak maratończykowi podczas biegu.  A
ty, co węszysz po korytarzach jak szpieg z kiepskiego filmu?
Brakuje tylko, żebyś zawisła na linie u sufitu.
 Mówisz tak, bo masz poczucie winy. Jak tam sukienka? 
zapytała.
 Dzięki, że pytasz. Obrzydliwa.
 Kiedy cię nie było, dzwoniła Purvi. Chyba chciała się
upewnić, że pracujesz nad Sunflowerem.
 I co jej powiedziałaś?
Nie chcę, żeby ktokolwiek musiał kłamać z mojego powodu,
ale ostatnio nie jestem wzorem pracownika. Byłoby więc dobrze
nieco złagodzić niektóre fakty.
 %7łe prosiłaś, żeby ci nie przeszkadzać. Co nie jest niezgodne z
prawdą, bo przecież cię nie było.
Odetchnęłam.
 W końcu osoba, którą sama zatrudniłam, wyrzuci mnie z
pracy. I to tylko dlatego, że poszłam przebrać się za lalunię z
Południa. To by było nawet ciekawe. Jeśli komuś ma się przytrafić
największa porażka w historii, stawiam moją roczną pensję, że to
będę ja.
 Purvi nie ma teraz głowy myśleć o twoim ślubie. Chodzi jak
błędna. Ledwo w ogóle zapytała o patenty. A kiedy wspomniałam
o Sunflowerze, zachowywała się, jakby usłyszała tę nazwę po raz
pierwszy w życiu.
 Co chcesz przez to powiedzieć?
 Chodz do gabinetu  Tracy pociągnęła mnie za rękę i
zamknęła drzwi.  Przyjechał mąż Purvi, Sagar. Chce zabrać ich
syna ze sobą do Indii.
Jęknęłam.
 To dziecko jest dla Purvi wszystkim. Nie może tego zrobić.
Tracy zaśmiała się.
 Chce, żeby Purvi też z nim wróciła. Ma dość życia bez żony,
z dala od rodziny, a nie ma zamiaru przenosić się tutaj.
Powiedział, że pora wyjechać z Ameryki, żeby jego syn poznał
swoją kulturę. Potem może tu przyjechać do college u. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •