[ Pobierz całość w formacie PDF ]

akompaniując bębnieniem śpiewowi, który stawał się z
każdym dzwignięciem głośniejszy. Ada, spłoszona
nieoczekiwanym obrotem sprawy, wpadła do chaty, z Florą
depczącą jej po piętach.
Wewnątrz stała przy kuchni Hira, gotująca coś siedzącemu
obok George'owi Bainesowi. Hira przerwała swoje czynności i
oboje, ona i Baines, skierowali wzrok na Adę, która
całkowicie wytrącona z równowagi, czyniła serię naglących
gestów, domagając się wyjaśnienia. Ruchy jej dłoni były
znacznie gwałtowniejsze niż zazwyczaj. W takim poruszeniu
widywała ją niekiedy tylko Flora.
Ada przerwała gestykulację i zaczęła krążyć po izbie,
usiłując ochłonąć. Przelewała się przez nią fala
zadziwiających emocji, które nie pozwalały jej się uspokoić. Z
zaskoczeniem uświadomiła sobie, że to co sprawia jej
największą przykrość to porażające poczucie odtrącenia.
Eksmisja fortepianu z chaty George'a Bainesa to zarazem
wyrzucenie i jej osoby, co wcale nie ucieszyło jej tak, jak
oczekiwała. Z dworu dochodziło wciąż podśpiewywanie
Maorysów dzwigających instrument.
- Postanowiłem zwrócić ci fortepian - oznajmił George
Baines.
Wstał, zbliżył się do niej o krok. Na jego twarzy malowało
się napięcie i ból. Ada przyjrzała mu się badawczo. Co to
może znaczyć?
- Znudziło mi się.
Wydała zduszony dzwięk, w którym wyrażało się jej całe
cierpienie i zagubienie. Oddychała szybko. Znudziło mu się
co? Fortepian czy ona? Jej obecność, jej gra? A więc
postanowił zerwać umowę. Zakręciło jej się w głowie od tego
nieprzewidzianego załamania fortuny.
Baines podszedł i odciągnął ją na stronę, tak by nie
słyszały jego słów Flora i Hira. Z bliska Ada zobaczyła
wyraznie, jaki jest blady i udręczony.
- Ta umowa czyni z ciebie dziwkę, a ze mnie ruinę
człowieka - szepnął. - Chciałem, żebyś mnie polubiła, ale ty
nie możesz.
Ada stała ze wzrokiem wbitym w podłogę. Baines wrócił
na miejsce przy kuchni, koło Hiry.
- Fortepian jest twój. Możesz iść.
Ada podniosła na niego wzrok. Serce ściskała jej gorycz i
rozpacz.
- Idz już, idz! - syknął George Baines.
Ada McGrath poprawiła czepek, uniosła spódnicę i
uciekła.
Maorysi niosący fortepian posuwali się nadspodziewanie
szybko, rozmawiając przy tym z ożywieniem, opowiadając
rubaszne kawały dla zapomnienia o wysiłku. Flora i Ada,
wysunąwszy się przed nich, zaczęły nadzorować transport.
Maorysi okryli fortepian pledami i mimo dość szybkiego
marszu zdawali się bardzo uważni. Ada, popadając z jednej
skrajności w drugą, doznała raptem przypływu szczęścia z
odzyskania instrumentu. Jest z powrotem jej.
Alisdair Stewart dostrzegł z daleka zbliżającą się grupkę.
Wybrał się żeby dokonać nie zapowiedzianej inspekcji nauki
udzielanej George'owi Bainesowi przez Adę. Stał jak wryty na
widok Maorysów dzwigających fortepian leśną ścieżką.
- Stójcie! - krzyknął. Niemal biegiem przemierzył ostatni
kawałek nierównego terenu. - Fortepian nie jest wasz -
ofuknął Adę i Florę, jakby były niesfornymi dziećmi. - Co to
ma znaczyć?
Ada i Flora wymieniły spojrzenia. Ada nie wiedziała, co
odpowiedzieć, wyręczyła ją Flora.
- Pan Baines nam go oddał.
Patrzyła szczerze zdumiona, że Stewart nie podziela ich
radości. W przeciwieństwie do niej, Ada przybrała kamienny
wyraz twarzy. Starając się nie zdradzić swoich uczuć, patrzyła
na Stewarta martwym wzrokiem, z którego nie można było nic
wyczytać. Stewart podskoczył do Maorysów.
- Postawcie to! - zakomenderował. Podbiegł do żony,
zniżył głos. - Bardzo sprytnie to sobie umyśliłaś - powiedział
mierząc w Adę oskarżycielsko palcem. - Ale ja cię
przejrzałem. Nie mam zamiaru tracić ziemi.
Nie pojmował, dlaczego ta kobieta musi go tak dręczyć.
Fortepian jawił mu się znów jako klątwa ciążąca na ich
małżeństwie.
- Czekajcie tu! - zawołał i pogalopował ścieżką.
Na stopniach werandy Bainesa siedziała Hira broniąc
dostępu.
- George nie chce nikogo widzieć - oznajmiła. - On chory.
Stewart, zdyszany, oparł się o drewnianą poręcz. Hira
kiwnęła, żeby się zbliżył.
- Masz tupelka dla Hira? - zapytała.
Stewart wiedział, że prosi o tytoń.
- Nie - rzucił ostro i przepchnął się koło niej do okna.
Wsunął rękę przez otwór bez szyby, odchylił firankę. -
Baines! - zawołał.
Baines leżał na wznak na łóżku, z oczami zasłoniętymi
ramieniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •