[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Osobiście przejrzała dyski, aż trafiła na krążek Stena. Dla wszelkiej pewności otarła
powierzchnię do czysta z krwi. Tak, to ten.
- Zgadza się. Obłęd - powiedziała ostatecznie Wichmanowi. - Sten nie żyje. Sama go zabiłam.
- I nagle przypomniała sobie coś jeszcze. - Dwa razy.
- Słucham, pani?
- Dwa razy. Przecież uśmierciłam go już kiedyś przedtem. A potem wrócił. I znów go
zabiłam.
Wzdrygnęła się, jakby ujrzała ducha.
Zaraz też uprzejmie wyprosiła Wichmana. Wyszedł, wciąż partiotycznie roznamiętniony. Nie
pojmował tylko, co za demon tak niespodziewanie nawiedził lady Atago.
Rozdział pięćdziesiąty
Sten padł w jedyne w promieniu stu metrów zagłębienie. Szperacz z murów metodycznie
omiatał pustkowie. Sten odniósł wrażenie, że plama światła zawahała się przez chwilę, nim
przelotnie wydobyła z mroku jego skuloną postać. Zupełnie jakby to nie komputer, a żywy
człowiek kierował reflektorem. Szalona myśl przemknęła Stenowi przez głowę: czyżby ktoś
wiedział o jego obecności? Może nastąpił przeciek? Bawią się? Reflektor przystanie, a z cienia
wyskoczy tuzin rechoczących strażników, którzy powloką intruza do Koldyeze na kilka lat samotni
i tortur zakończonych egzekucją... Powtórzył bezgłośnie starą mantrę sekcji Modliszki, aż puls mu
się uspokoił, oddech wyrównał.
Smuga blasku przesunęła się dalej.
Sten uniósł głowę i wbił oczy w ciemność, gdzie majaczyły tarasowate stoki wzgórza.
Widniała tam też tylna ściana Koldyeze, stromizna kryjąca tajne wejście do katedry.
Poczuł jakiś wewnętrzny bunt, gdy pomyślał o odsunięciu kamuflującego płata darni i
wpełznięciu do tunelu, a dalej do katakumb. Wreszcie wróci do więzienia!
Alex zaprotestował energicznie, usłyszawszy o zamiarze nawiązania bezpośredniego kontaktu
z Virunga. Sten zapewnił, że nie ma się czego bać. Wyjdą stamtąd przed świtem.
- Odbiło ci - stwierdził Kilgour. - To się musiało tak skończyć. Gdy byłem jeszcze na tyle
mały, że musiałem czepiać się spódnicy taty, mamusia dała mi trzy rady: nigdy nie graj w karty z
kościstą dziewuchą - spojrzał z uśmiechem na St. Clair - nie jadaj u Szkota-centusia i dobrowolnie
nie właz do pokoju, który zamyka się od zewnątrz!
Cholera, pomyślał Sten. Mamusia Kilgoura miała rację! W co ja się ładuję? Dreszcz przebiegł
mu po plecach, gdy pomyślał o perspektywie następnych kilku lat spędzonych w więzieniu.
Zawahał się nawet, czy by nie odwołać całej imprezy, ale właśnie wtedy rozległy się kroki. I ciche
podśpiewywanie. Zamarł w bezruchu.
Przytulił się do ziemi i obrócił lekko głowę w bok, by cokolwiek widzieć. Nic nie wskórasz
podnosząc łeb i gapiąc się na przeciwnika - głosiła jedna z podstawowych zasad sekcji Modliszki.
Tylko spokojnie, szybko i sprawnie, pomyślał Sten. Leżał ledwie pół metra od ścieżki. Kroki
zbliżały się powoli.
Strażnik okazał się ostatnią ofermą. Może zresztą ostatnio rekrutowali nawet klinicznych
idiotów. Zpiew narastał. Sten rozpoznał popularną balladkę wojenną o nieszczęśliwej frontowej
miłości, jedną z trzech najczęściej (i do znudzenia) zamawianych w klubie K ton .
Nagle poczuł, jak ciężki but miażdży mu palce. Ledwie się opanował, by nie wyszarpnąć ręki.
Strażnik przystanął i obrócił się. Ból przeniknął aż do kości.
Osobnik pogrzebał przy mundurze i wprasował dłoń Stena w ziemię. W końcu przesunął
stopę. Popłynęła krew.
Sten zorientował się, że wartownik jest odwrócony tyłem. Uniósł lekko głowę. Ujrzał coś
bladego i dość sporego.
Odgłosy wskazywały jednoznacznie, jakie to czary odczynia strażnik tuż obok ścieżki.
Zdradzały też kolejną tajemnicę: to była kobieta. Gdy wstała i zaczęła poprawiać uniform, Sten
wydobył nóż. Od razu przybyło mu pewności siebie.
Strażniczka poruszyła się niespokojnie. Odkryła go! Sten wystrzelił ku niej niczym wielki
drapieżnik wynurzający zębatą mordę z otchłani wód.
Jedną ręką ścisnął gardło ofiary, drugą przymierzył do ciosu w brzuch. Przez ułamek sekundy
widział twarz dziewczyny - góra szesnastoletniej i chudej jak nieszczęście. Wielkie oczy
wypełniało przerażenie połączone ze zdumieniem. Dziecko. Już na zawsze.
Stało się inaczej, lecz nie wynikało to wcale ze Stenowego poczucia sprawiedliwości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Christie Corka jest corka
- Christian Jacq [Ramses 04] The Lady of Abu Simbel (pdf)
- Christian Jacq [Ramses 03] The Battle of Kadesh (pdf)
- Christina Stoke Red Bottom [Allure] (pdf)
- Feehan Christine Mrok 14 Mroczna ĹźÄ dza
- Stasheff, Christopher Starship Troupers 3. A Slight Detour
- Christie Agatha Tajemnica gwiazdkowego puddingu
- 35 DorĂŠ Christy MiĹosna rozgrywka
- 02 Judy Christenberry Rodzinne spotkanie
- Christie Agatha Dziesieciu murzynkow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kepno-ogrody.pev.pl