[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W dodatku ta kwaśna mina. Od pierwszej chwili chief był skrzywiony, jeśli się uśmiechał,
to z wyraznym przymusem. Odpowiadał krótko, informował rzeczowo, ale robił to jak czło-
wiek, który myśli tylko o tym, żeby odbębnić wobec przełożonego swoje i zejść mu z oczu
jak najprędzej.
Słowem nie mogli się dogadać, a w miarę upływu czasu kapitan utrwalał się w przekona-
niu, że chief go nie lubi, nie ufa jego kwalifikacjom i woli sam mieć na wszystko oko. Czuł
się tym urażony, choć starał się nie ujawniać swoich uczuć. Nie przychodziło mu to łatwo.
Bywały momenty, że miałby ochotę wybuchnąć, ostro skarcić chiefa. Cóż, jakby domyślając
się tego, pierwszy oficer nie dawał mu najmniejszej szansy na wszczęcie awantury. Wypełniał
wszystkie swoje obowiązki z aż niesmaczną gorliwością i poświęceniem. W tej sytuacji każde
ostrzejsze słowo pod adresem lubianego przez załogę chiefa mogłoby spowodować nieobli-
czalne a przykre skutki. Kapitan zdawał sobie sprawę z tego, jak trudne może mieć życie na
statku kapitan, którego załoga nie lubi i bojkotuje. Więc dusił złość w sobie, pocieszając się
jedynie myślą, że chief po tym jednym rejsie zmustruje, a wówczas z nowym pierwszym ofi-
cerem wszystko ułoży się lepiej.
Starszy mechanik skończył wreszcie jedzenie, wytarł usta serwetką i popijał herbatę. Po-
wiedział do pierwszego oficera, wskazując jego talerz z pozostawionymi resztkami jedzenia.
 Coś nie masz apetytu. Grzech marnować takie mięso.
Chief wzruszył ramionami, odpowiedział mrukliwie:
22
 Nie lubię się opychać na noc.
 Ja tam zawsze chętnie coś zjem, byle dobre i dużo  zaśmiał się Pingwin.
 Wiadomo  mruknął drugi oficer, który zluzowany przez trzeciego zszedł z mostku i te-
raz ochoczo zabrał się do jedzenia. Chief maszyny nie obraził się za przytyk, tylko zaczął
swoją ulubioną historyjkę.
 Lubię dobrze zjeść, fakt, zwłaszcza na kolację.
 Podobno to najszkodliwsze.
 Nie zauważyłem  chief z maszyny był dziś w wyjątkowo dobrym humorze.
 Ale inni widzą  przygadał mu drugi mechanik.
 To?  chief poklepał się po brzuchu.  No i co z tego? Tylu rzeczy człowiek jest pozba-
wiony na statku, to niech sobie przynajmniej podje do syta. A już wieczorem szczególnie.
 Coś się tak uparł przy tym jedzeniu wieczorem?  zapytał kapitan.
 Chief ma coś na ten temat do powiedzenia  wtrącił drugi mechanik.  Pan kapitan jesz-
cze nie zna tej teorii...
 Jakiej znów teorii?  kapitan zaciekawił się, a równocześnie przemknęło mu przez myśl,
że oto znów ma przykład, drobny, ale wyrazny, jak oni są zżyci ze sobą, a on ciągle obcy.
Mechanik skwapliwie zaczął mu wyjaśniać, paląc cienkie, ostro pachnące cygaro.
 Nie wiesz? Widzisz, ja sobie rozumuję tak: po pierwsze między kolacją a śniadaniem jest
najdłuższa przerwa, więc trzeba się solidnie najeść, żeby człowiek nie zgłodniał do rana.
 Więc dlatego opychasz się na noc ile wlezie?
 Poczekaj, to nie wszystko  mechanik zamachał cygarem, aż kapitan odpędził od siebie
dłonią gryzący dym.
 Po drugie może się zdarzyć, że w nocy umrę. Bywa, nie?
 Bywa. Szczególnie jak się ktoś obeżre do rozpuku, to może w nocy umrzeć na kolkę wą-
trobową  powiedział zgryzliwie pierwszy oficer.
 Dobra, niech będzie na kolkę wątrobową  zgodził się chief.  Ale nie tylko, ludzie lubią
umierać tak nad ranem, to fakt znany medycynie.
 I co z tego?
 Więc myślę sobie tak. Jak bym umarł w nocy na głodniaka, to może być ciężko o pustym
brzuchu wędrować tam, daleko, do nieba... Kto wie, jak długo taka wędrówka trwa...
 Wybierasz się do nieba? A czemu nie do piekła?
 Ja, do piekła?  szczerze zdziwił się mechanik.  Za co?
 Choćby za grzech obżarstwa.
 No dobra, niech ci będzie nawet do piekła  zgodził się znowu mechanik.  Ale to też
daleko, pewnie nie bliżej niż do nieba, więc jak iść o pustym brzuchu? A w dodatku wstyd.
 Jaki wstyd?  dał się złapać kapitan.
 Jakże to, przyjść do świętego Piotra albo, jak chce ten mój przyjaciel, do Lucyfera i od
razu prosić: dajcie coś zjeść, bom głodny jak cholera. No, powiedzcie, jak by to wyglądało?
Jeszcze by pomyśleli, że na polskich statkach ludzi głodem morzą. Można powiedzieć, byłaby
kompromitacja narodowa.
 Z tego wychodzi, że obżerając się na kolację uprawiasz po swojemu patriotyzm?  chief
skrzywił się ni to w uśmiechu, ni to z drwiną.
 Aadna historyjka  powiedział kapitan.  A jak do tego dolejesz jeszcze przed snem ze
dwa  żywce , toś już pewnie całkiem zadowolony?
 Pewnie. Może wpadniesz? Poczęstuję. A ty?  zwrócił się do pierwszego oficera.  Też
zajrzyj. Aykniemy piwka, pogadamy.. Może się jeszcze kogoś ściągnie i zmontujemy czwó-
reczkę do brydżyka?
 Dziękuję ci  pierwszy oficer pokręcił przecząco głową.  Nie mam ochoty. Zmęczony
jestem...
23
 W ogóle jakiś kwaśny łazisz ostatnio  zauważył mechanik. Chief nie odpowiedział, palił
patrząc w obrus. Wszyscy zwrócili ku niemu głowy, a po chwili kapitan zapytał:
 Nadal pan się zle czuje?
 Iii, nie ma o czym mówić  mruknął chief nierad, że skupił na sobie uwagę wszystkich
obecnych przy stole.
 Długo to jeszcze potrwa?  zapytał mechanik. Chief nie zrozumiał.
 Co?
 No, ta orka. Pogoda marna, pogarsza się, to przecież pełna zima, kiwa, śnieg, mróz...
 Coś się tak rozżalił  skarcił go kapitan. Był zirytowany uwagami mechanika i mówił
gniewnie.  Grzejecie się w tej waszej maszynowni, nie mokniecie, nie marzniecie jak ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •