[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O jakim tym nie rozmawiać i nie pisać? Pewnie o rozpuście, w
jakiej żyje z Księciem i innymi podlecami.
Sieńka na powrót złożył karteczkę w kwadracik i zaniósł Erastowi
Pietrewiczowi. Miał wielką ochotę zapytać przebiegłego pana
Namelessa, z jakiego to powodu umyślił jeszcze bardziej rozwścieczyć
Księcia i nastawić go przeciw biednemu sierocie. I co to za łuska, którą
rzekomo on, Sieńka, podarował Zmierci. Ale gdyby zapytał, zdradziłby
się, że przeczytał list.
* * *
Sprawa jednak i tak się wydała.
Inżynier ledwie spojrzał na karteczkę, od razu z wyrzutem pokiwał
głową.
Nieładnie, Sienia. Dlaczego przeczytałeś list? Przecież nie jest do
ciebie.
Wcale nie przeczytałem zapierał się Skorik. Co mnie on
obchodzi?
A jakże! Erast Pietrewicz przesunął palcem po zagięciach kartki.
Rozłożyłeś ją i z powrotem złożyłeś. A tutaj co to takiego? Chyba
wesz. Nie sądzę, żeby pochodziła z głowy mademoiselle Zmierci.
Czy przed takim człowiekiem można w ogóle coś ukryć? Nazajutrz
Skorik dostał od pana Namelessa list, ale w zamkniętej kopercie.
Skoro jesteś taki ciekawy oświadczył inżynier zaklejam
swoją p przesyłkę. Nie próbuj odlepić jej językiem. To doskonały
amerykański klej, niezawodny.
Długo smarował maleńką kopertę pędzelkiem, a potem jeszcze mocno
przycisnął z wierzchu.
Sieńka tylko się dziwował przecież każdy głupi sobie z tym
poradzi.
Ledwie wyszedł za próg, rozdarł kopertę i wyrzucił. Można taką
dostać za dziesięć kopiejek w każdym sklepiku papierniczym.
Przeważnie wysyła się w nich liściki miłosne. A więc kupi nową
kopertę, włoży do niej list i zalepi bez żadnego czarodziejskiego kleju.
Co za sprawa? Na kopercie przecież i tak nie ma nazwiska ani adresu&
Czytać czy nie czytać, nad tym Skorik nawet przez chwilę się nie
zastanawiał. Oczywiście, że tak! W końcu to jego, Sieńki, losy się ważą.
List był napisany na bibułce papierosowej, a charakter pisma Erast
Pietrowicz miał piękny, z wyszukanymi zawijasami.
Witam serdecznie, miła Z.
Proszę mi pozwolić tak się nazywać nie cierpię Pani przezwiska, a
prawdziwego imienia mi Pani nie zdradziła. Zechce Pani łaskawie
wybaczyć, ale niewierze, że je Pani zapomniała. Zresztą to Pani sprawa.
Przechodzę do rzeczy.
Co do pierwszego, wszystko jasne. Z drugim proszę teraz postąpić tak
samo, tyle że naprowadzając go na interesujący nas temat jakby od
niechcenia. O ile się orientuję, osobnik ten jest inteligentniejszy od
Księcia. Wystarczy, że po prostu zobaczy wiadomy przedmiot. Wtedy,
jeżeli sam zapyta, powie Pani to, co uzgodniliśmy, o S.S. (O jakim znowu
S.S. ? Sieńka potarł usmarowane sadzą czoło i natychmiast posypały
się z jego włosów suszone wszy. Ach, S.S. to przecież Sieńka Skorik, no
jasne! Co znowu ta para intrygantów wymyśliła?) Przepraszam, że
wracam do nieprzyjemnego dla Pani tematu, ale nie daje mi spokoju
myśl, że Pani naraża się na poniżenia i udrękę tak, tak, jestem
przekonany, że cierpi Pani prawdziwe katusze w imię niezrozumiałych
dla mnie i z pewnością niegodnych tego celów. Dlaczego tak okrutnie się
Pani karze, nurzając się cieleśnie w moralnym brudzie? Pani ciało w
niczym nie zawiniło i doprawdy nie wiem, za co tak go Pani nienawidzi.
Ludzkie ciało to świątynia, a świątynię powinno się utrzymywać w
czystości. Ktoś mógłby odpowiedzieć na to: cóż, wielka mi rzecz
świątynia, przecież to budynek jak każdy, kamień i zaprawa, chodzi o to,
żeby nie zbezcześcić duszy, ciało nie jest ważne, Bóg nie mieszka w ciele,
lecz właśnie w duszy. Ale w zhańbionej, pełnej brudu świątyni nigdy nie
dostąpimy boskiego objawienia. Co do tego, że los jest człowiekowi
pisany już w chwili narodzin, również się Pani myli. %7łycie to nie książka
i nie można go przeżyć, trzymając się jedynie tego, co ktoś za nas rzucił
na papier. Nie, życie to wielka, pusta równina, którą przecinają tysiące
dróg. Rozwidlają się one, prowadząc w różne strony, i co krok stajemy
przed wyborem. Jest sprawą naszej własnej woli, czy skręcimy w prawo,
czy w lewo. Sami wytyczamy drogę i kierunek jedni kroczą na zachód,
w ciemność, mrok, inni na wschód ku zródłu słonecznego światła. I
nigdy, nawet w ostatnich chwilach życia, nie jest za pózno, by zmienić
kierunek tego marszu i zwrócić się w przeciwną niż dotąd stronę. Zdarza
się wcale nie tak rzadko, że człowiek przez całe życie zmierzał ku
ciemności nocy, aż nagle przejrzał i zwrócił twarz do słońca, a ono i ją, i
dalszą jego drogę rozświetliło swym blaskiem. Choć bywa oczywiście
również na odwrót. Być może wyjaśniam to nieskładnie, chaotycznie, ale
jestem głęboko przekonany, że Pani mnie zrozumie.
E.P.
Sieńce nie wydało się to szczególnie interesujące. Czy doprawdy
warto było wcierać mu w twarz obrzydliwe maści i gonić go przez całe
miasto dla tych bełkotliwych i mętnych filozoficznych wywodów?
Kupił nową kopertę i pospieszył do cerkwi Mikołaja Cudotwórcy.
* * *
Zmierć miała dzisiaj chustkę nie białą, lecz w kolorze bordo, który
różowił jej twarz jakby odblaskami dalekiego pożaru. Wchodząc do
cerkwi, obrzuciła Sieńkę tak palącym spojrzeniem, że aż się wzdrygnął.
Przypomniał sobie (wybacz, Boże, nie czas na to ani miejsce), jak go
całowała i obejmowała.
Kiedy wychodziła, w jej oczach było szaleństwo. Nachyliła się, żeby
wsunąć Sieńce w rękę jałmużnę i zabrać list, i szepnęła:
Witaj, mój kochaneczku. Odpowiedz jutro.
Chwiejnym krokiem wracał na Spasską.
Kochaneczek!
* * *
Ale nazajutrz nie było odpowiedzi. Zmierć w ogóle nie przyszła.
Skorik do wieczora odgniatał sobie kolana, użebrał całe dwa ruble
jałmużny i wszystko na próżno. Budnik, po raz dziesiąty, a może
piętnasty, obchodząc swój rejon, rzucił pod adresem Sieńki: Coś dzisiaj
strasznie jesteś pazerny, kochasiu. Możesz sobie żebrać, proszę bardzo,
ale uważaj, żebyś nie przeholował .
Dopiero wtedy Sieńka opuścił kruchtę.
* * *
Czwartego dnia wypadła niedziela. Erast Pietrowicz znowu kazał
Sieńce iść do cerkwi. Nie zdziwiło go, że nie byto odpowiedzi na ostatni
list, raczej zasmuciło.
Jeżeli dzisiaj także się nie zjawi, trzeba będzie dać spokój z
korespondencją i wymyślić coś innego.
Ale przyszła.
Co prawda, na Skorika nawet nie spojrzała. Ofiarowując mu jałmużnę,
patrzyła w bok, a jej oczy były gniewne. Sieńka zauważył, że na szyi ma
srebrną łuskę na łańcuszku taką samą jak te, które znalazł w
podziemiach. Przedtem nie widział u niej takiej ozdoby.
Tym razem nie wsunęła mu do ręki karteczki, tylko zwiniętą jedwabną
chusteczkę.
Znalazł ustronne miejsce i rozwinął ją. W środku był liścik. Ostrożnie,
uważając, żeby z włosów nie posypały się wszy i żeby nie zmiąć
karteluszka, zaczął czytać.
Serdecznie pozdrawiam Eraście Pietrowiczu. Niczego się od niego nie
dowiedziałam i o nic nie mogłam wypytać. Zauważył moją nową ozdobę
zerknął tylko swoimi pustymi zrenicami i nawet się nie zainteresował
skąd pochodzi. Wiersz wymamrotał pod nosem jakby mówił do siebie
takie ma przyzwyczajenie. Zapamiętałam słowo w słowo. Handlowaliśmy
niemało złotem, srebrem, bronią białą, dni w podróży szybko zbiegły, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Jan Kochanowski Fraszki
- Clifford Goldstein Dzien w ktorym zginie zlo
- BezpoÂśrednie przygotowanie startowe
- PS23 Pan Samochodzik i Floreny z Zalewa Szumski Jerzy
- D234. Simms Suzanne PrześÂliczna mć drala
- Andrew Herman 666 stopni Fahrenheita
- Debra Webb ZakśÂadnicy
- NET Framework 20 Zaawansowane programowanie
- Tropy wiodć przez prerić WiesśÂaw Wernic
- śÂysiak Waldemar Empirowy pasjans
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agpagp.keep.pl