[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uniwersytecie w Toruniu. Zlub wzięliśmy oczywiście w kościele, wtedy był to akt artystycznej
niezależności, zamiast wesela Klapperstorch dał koncert bez prądu w kościelnych podziemiach, o
wiele wcześniej, zanim taką formułę wylansowała MTV. Przyrzekliśmy z Paulą, że będziemy
wobec siebie szczerzy i tolerancyjni oraz że będziemy respektować nasze poczucie wolności. Paulą
chciała mieć galerię sztuki. Udało się to załatwić nie tyle dzięki moim zabiegom, ile przez
znajomości starego w dowództwie okręgu wojskowego. Od tej pory wszystkie zarobione przeze
mnie pieniądze szły w ten przegięty interes. Moja żona prowadziła życie artystki, otwarte i
pozbawione konwenansów. Dzięki temu w naszym nowym, większym mieszkaniu nieustannie
przesiadywał ktoś obcy, jacyś ludzie przyjeżdżali i wyjeżdżali, nocowali, chlali gorzałę, wyżerali
jedzenie, niekiedy zabierali sobie na pamiątkę, co im się akurat spodobało. Czasem, wracając z
trasy, nie mogłem znalezć sobie miejsca do spania albo musiałem wysłuchiwać mądrzenia się
jakiegoś napitego idioty o konceptualizmie czy instalacjach przestrzennych. Mowy nie było o
jakiejkolwiek intymności, zaciszu, odrobinie dobrego seksu. Zupełnie nie wiem, jak w takich
warunkach mógł przyjść na świat mój pierwszy syn, Dawid. Galeria pochłaniała coraz więcej forsy,
wyrzucanej, prawdę mówiąc, w błoto. Paulą urządzała sceny, żądała, żebyśmy przenieśli się na stałe
do Warszawy, bo tylko tam, a nie na prowincji, może spełnić swoje wielkie marzenia. Miałem w
końcu dość, kiedyś wyszedłem, jak stałem. Zamieszkałem wtedy u Kotłowego i po miesiącu
rzeczywiście wyniosłem się do Warszawy, ale sam. U Kotłowego był raj. Mieliśmy akurat przerwę
w koncertach, pracowaliśmy, zrobiliśmy razem z dziesięć nowych numerów, nieco innych niż te
wczesne, i krytycy mogli potem powiedzieć, że Klapperstorch się rozwija. A nocami, jak za
dawnych czasów - dżemy. Moja gitarka pobrzękuje w tle, brat Kotłowego, wtedy już obiecujący
perkusista jazzowy, szura miotełkami, fuli bydgoski chłodzi się w wiadrze, a ojciec - docent
wyciąga na swoim saksie A Shadow of Your Smile tak, że gołym okiem widać małe strzępki duszy -
wyrywają się z rury, rozwijają w powietrzu jak dmuchawce i szybują wysoko, przez otwarte okno
piwnicy ku granatowemu niebu.
Pierwszy rozwód kosztował drogo. Wysoki Sąd, ma się rozumieć w osobie płci niewieściej,
wyczyścił mnie na rzecz Pauli, z czego tylko mógł, łącznie z samochodem, kontem złotówkowym i
dewizowym, tak że w Warszawie znalazłem się praktycznie zupełnie goły. Sprawy Klapperstorcha
miały się jednak nadal niezle, więc moja nędza nie potrwała długo.
W czasie kręcenia suchego koncertu dla telewizji, czyli tylko z udawaniem grania i
ruszaniem gębami, poznałem na Woronicza Jagienkę Maślanko, wicedyrektor programową, wtedy
jedną z najbardziej prominentnych postaci w tej instytucji. Przybiegła ze swojego biura, gdy jej
powiedziano, że jesteśmy. Była starsza ode mnie o czternaście lat, lecz na zewnątrz nieustająco
młoda - żywy dowód talentów osobistej kosmetyczki, dietetyka, masażysty i innych speców od
walki z upływem czasu. Zachowywała się władczo, mówiła samymi zdaniami rozkazującymi. Nie
wiem, jakim prawem wcięła się do naszego występu, sprowadziła fachowców od emploi, krawców,
rekwizytorów. Wzięła nas w obroty, a my nie umieliśmy zaprotestować. Powtarzała mi, że nie mogę
być tylko cyniczny i ponury, muszę być sofisticated. Zmieniła nam fryzury, zmusiła Kotłowego,
żeby nie pajacował, aranżowała sceniczną dramaturgię każdego utworu. Nie wiem też, jak doszło
do tego, że coraz częściej budziłem się w jej łóżku, w starej willi otoczonej zdziczałym ogrodem,
położonej pomiędzy Stasinkiem a Leśną Podkową. Willa należała przedtem do poprzedniego męża,
starszego od Jagi o ćwierć wieku wysokiego funkcjonariusza Wydziału Kultury KC, który często
przyjacielsko nas odwiedzał, nazywał mnie młodą siłą narodowej sztuki i obligował do
zabawiania swojej nowej żony, tępej, wiecznie niezadowolonej małolaty, podczas kiedy oni z Jagą
w kącie werandy konferowali półgłosem o jakichś wielce tajemniczych sprawach. Jaga szczególnie
dbała o kontakty i dojścia. Przedstawiała mnie
nie artystom i oryginałom, jak kiedyś Ciechan, ale reżyserom, wpływowym dziennikarzom,
swoim znajomym z partii, ministerstwa, dysponentom pieniędzy, możliwości, kontaktów
zagranicznych. Wpadała ze mną do zionących trupiarnią gabinetów i radośnie szczebiotała od
progu: Cześć, poznajcie się, to mój nowy chłopak! Czuła się w tych kręgach jak ryba w wodzie.
Wspominała studia, zetempowskie obozy, teatrzyk satyryków. Przy obowiązkowej kawie i koniaku,
bynajmniej nie radzieckim, opowiadała świńskie kawały. Dlatego z oporami pokazałem jej materiał
do płyty robionej już po czerwcowych wyborach w roku osiemdziesiątym dziewiątym, mającej być
prześmiewczym i zjadliwym podsumowaniem czasów komunizmu. Tak jest, właśnie takich rzeczy
teraz nam potrzeba! - wykrzyknęła ku mojemu zaskoczeniu i zaraz wymyśliła bijący po uszach
tytuł: Przewlekle zaparcie. Płyta została, może pamiętacie, albumem dziesięciolecia, a o tytule
prawicowa prasa pisała, że już samo jego brzmienie wyraża determinację młodego pokolenia wobec
rzeczywistości PRL. Jaga miała zastrzeżenia do organizacji pracy Klapperstorcha, twierdziła, że
zbyt wyczerpuj e i przynosi za mało dochodów. Natychmiast więc wyrzuciłem Ciechana. Skończył
się koszmar długich koncertowych tras, występowaliśmy tylko w dużych miastach, w wielkich
halach. Nasze utwory bez przerwy grały wszystkie programy radiowe, zrobiono o nas
pełnometrażowy film, kręciliśmy także videoclipy, na które z Radiokomitetu płynęła nieprzerwana
rzeka szmalu. Gdybym znał Jagę wcześniej, z pewnością i ten nasz osławiony angielski kontrakt
wyglądałby inaczej.
Kiedy urodził się Mateusz, postanowiliśmy wziąć ślub. Był to mój drugi syn i trzecie
dziecko Jagi. Najstarsza córka, którą miała z pierwszym mężem, aktorem z Aodzi,
studiowała w Stanach, skąd już nie wróciła, młodsza, od męża poprzedniego, chodziła do
liceum Sióstr Niepokalanek. Ceremonia miała miejsce latem w Urzędzie Gminy w Nidzie, szliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Donald Robyn WÄšâadca wyspy
- śÂw. Tomasz z Akwinu 35. Suma Teologiczna Tom XXXV
- 492. Marinelli Carol Maleńki skarb
- Beyond_Good_and_Evil_T_Friedrich Nietzsche
- Montgomery Lucy Maud Ania Z Szumiacych Topoli 4
- Charlotte Hughes Gra o miśÂośÂćÂ
- KrupiśÂski WśÂadysśÂaw ZśÂote kóśÂka
- śÂysiak Waldemar Empirowy pasjans
- Rogers Evelyn Specjal 01 Twarz w oknie
- Charlotte Boyett Compo Winds Through Time (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- amerraind.pev.pl