[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oczywiście - odparł spokojnie. - Moraze ma doskonały system szkolnictwa,
a mój ojciec wprowadził program stypendialny, który oferuje obiecującym uczniom
dostęp do najlepszych zagranicznych uczelni.
- Tracicie wiele osób skuszonych wielkim światem?
- Możliwe, że tak właśnie by było, gdyby ci studenci nie mieli obowiązku
wrócić i pracować tutaj przez pięć lat; po upływie tego czasu zazwyczaj są już na
powrót zżyci z naszą społecznością. A jeśli nie, mogą wtedy bez przeszkód opuścić
Moraze.
Lexie kiwnęła głową i otworzyła szeroko oczy, gdy Rafiq wstał z krzesła.
Choć była wysoka, on górował nad nią tak, że czuła się przytłoczona. Nie, zdomi-
nowana, pomyślała, starając się wyglądać na osobę spokojną i pewną siebie.
R
L
- Muszę już iść - powiedział. - Gdybyś czegoś potrzebowała, Cari we wszyst-
kim ci pomoże. Sugeruję, byś się przez resztę dnia nie forsowała. Jest tutaj basen,
jeśli miałabyś ochotę popływać, choć rozsądniej byłoby poczekać z tym do jutra.
Lexie poczuła ukłucie upokarzającego rozczarowania, ponieważ zabrzmiało
to tak, jakby dzisiaj nie wracał już do zamku.
- Dziękuję bardzo za wszystko, co pan dla mnie zrobił.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł oficjalnym tonem i skłonił się,
po czym obrócił na pięcie i odszedł.
Człowiek sprawujący kontrolę nad sytuacją, pomyślała, ponownie opierając
się wygodnie na krześle. Władca swego królestwa.
Ale dlaczego zachowywał się w stosunku do niej tak życzliwie? O ile to rze-
czywiście życzliwość była tym, co kazało mu sprowadzić ją tutaj, aby mogła spo-
kojnie dojść do siebie po wypadku.
Lexie niespokojnie zastanawiała się nad tym, czy z jego troską miał coś
wspólnego ich pocałunek. Nie; Rafiq ani razu nie dał po sobie znać, że w ogóle
pamięta tamtą szaloną chwilę.
Być może, tak bardzo był przyzwyczajony do całowania się z kobietami, że
wyleciało mu to z pamięci. Niemal na pewno był to kaprys, którego pożałował, gdy
tylko uświadomił sobie, że ona niewiele wie na temat całowania.
Wcześniej ten wyjazd wydawał się dobrym pomysłem; był szansą na osta-
teczne podjęcie decyzji, czy ją i Felipe czeka wspólna przyszłość.
Teraz żałowała, że nie poleciała od razu do domu, do Nowej Zelandii. Próby
wywarcia na nią wpływu przez Felipe dały jej pewność, iż nie ma ochoty na dalsze
utrzymywanie z nim znajomości, natomiast poznanie Rafiqa wyzwoliło w niej coś
mrocznego i niepokojącego, sprawiając, że zaczęła pragnąć czegoś nieosiągalnego.
- Prosił pan, aby obserwować hrabiego Gastano - powiedziała Therese Fan-
chette.
R
L
- No i?
- Pojawiła się informacja o operacji Interpolu.
- Jest świadomy tego, co się dzieje? - W głosie Rafiqa słychać było gniew.
- Wydaje nam się, że na razie nie. Oczywiście przechwytujemy jego e-maile.
Nie ma w nich nic, co by sugerowało, że komuś w jego organizacji udało się od-
kryć nasze plany.
- Potrzeba nam jeszcze kilku dni. Próbował się skontaktować z m'selle Consi-
dine?
- Dzwonił kilkakrotnie do zamku. Pańscy ludzie mówią mu, że nadal odpo-
czywa.
- To dziwne, że wiedząc, iż byłem osobiście zaangażowany w jej ratunek, w
ogóle się ze mną nie skontaktował.
Therese Fanchette należała do wąskiego grona osób, które znały powód
ostrożności Rafiqa. Zmarszczyła brwi i powiedziała powoli:
- Co każe nam zakładać, że nie chce panu wchodzić w drogę. Osoba z otocze-
nia Gastana jest przekonana, że planuje on poślubić m'selle Considine.
Rafiq uniósł czujnie głowę.
- To rzetelna informacja? - zapytał ostro. - A nie jakaś plotka?
- Nie zajmuję się plotkami. yródło wspomniało, że została już nawet ustalona
data. Czy m'selle Considine wspomniała coś na ten temat? Albo na temat Gastana?
- Nie - odparł zwięzle. - Miejcie go dalej na oku. Chcę wiedzieć dokładnie, co
robi, dokąd chodzi, z kim się spotyka. I chcę mieć pewność, że przez co najmniej
kilka kolejnych dni nie będzie się w stanie skontaktować z m'selle Considine.
Therese skinęła głową.
- Jego rozmowy telefoniczne i e-maile są zgodnie z pańskim życzeniem moni-
torowane. W przypadku prób skontaktowania się z nią, od razu będziemy o nich
wiedzieć. - Po chwili wahania dodała: - Z całym szacunkiem, sir, ale ja nadal uwa-
R
L
żam, że lepiej by było, gdyby mogli się ze sobą kontaktować, gdyż wtedy możliwe,
że dowiedzielibyśmy się czegoś nowego.
- Ja tak nie uważam. Rzadko miewam przeczucia, ale tym razem coś mi mó-
wi, aby na razie trzymać ją w ukryciu.
Therese uśmiechnęła się niechętnie.
- Jak na razie pańskie przeczucia sprawdzały się w stu procentach, niemądrze
by więc było je bagatelizować.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że stanowi to dla was pewne utrudnienie. -
Uśmiechnął się szeroko. - Jestem jednak przekonany, że dacie sobie radę.
Kiedy Rafiq został sam, siadł za biurkiem i zaczął się wpatrywać w leżące
przed nim złote pióro.
Częściowo wściekły był na Gastana za to, że ośmielił się zjawić na Moraze,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Arthur Robert Tajemnica Wyspy SzkieletĂłw
- Kowalewski_WÄšâodzimierz_ _BĂłg_zapĹacz
- Stephen King Ballada o celnym strzale
- Blake Jennifer Magia śźycia
- Borges Jorge Luis Fikcje
- Cara Carnes Wolf (pdf)
- Daddy's Naughty Daughters
- GR598. (Duo) McCauley Barbara śÂowy na dzikie mustangi
- Piatek Tomasz Ukochani Poddani Cesarza 2. Szczury I Rekiny
- William Mark Simmons Undead 3 Habeas Corpses
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spaniele.keep.pl