[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wojowniczym nastroju. Oczywiście wiedział, że nie przywiozła własnego szlafroka. Uświadomił
sobie, że wszystko, co posiadała, nie licząc tych paru rzeczy, które zabrała ze sobą do Manie,
straciła w pożarze.
Najważniejsza sprawa: ubrać ją od stóp do głów, o czym marzył, odkąd po raz pierwszy
zobaczył ją w tych wymiętych bawełnianych ciuszkach.
Nie, najważniejsze było uzyskać jej zgodę na ślub. I to zaraz!
%7ładnego czekania, żadnych zaręczyn, żadnych prawniczych korowodów.
 Lepiej się czujesz?  zapytał.
 Niespecjalnie.
 Koniecznie musisz coś zjeść. Chcesz najpierw zjeść kolację, czy załatwić kwestię
oświadczyn? Bąknęłaś coś o tym, ze to nie są zwykłe oświadczyny. Mogłabyś to wyjaśnić?
 Teraz nie. Jestem głodna.
 Możesz mówić, kiedy będę przygotowywał kolację.  Zaprowadził ją do eleganckiej
jadalni, z której nigdy nie korzystał.  Kawa, herbata czy mleko?
 Poproszę o mleko i przestań mnie dręczyć. Oboje wiemy, że nie jestem ekspertem w
dziedzinie oświadczyn.
 A co, wolałabyś wersję z kwiatami i czekoladkami? Mógłbym uklęknąć na jedno kolano,
ale będzie mnie strasznie bolało, a ja nie jestem sympatyczny, kiedy mnie coś boli.
 Kiedy cię nie boli, to też nie jesteś miły. Hank, jeśli masz wyrzuty sumienia, to daj sobie
spokój. Jestem od dawna pełnoletnia i odpowiadam za swoje czyny. To co się stało, było... no... z
wzajemnością.
 Naprawdę w to wątpię  stwierdził ze smutkiem, z cieniem uśmiechu na twarzy.
 A jeżeli robisz to z litości, to tym bardziej dziękuję za twoją szlachetność. Trochę mnie
poniosły emocje, ale już mi lepiej, naprawdę! Właściwie miałeś rację. Osobista rozmowa z ciocią
Manie to dobry pomysł, bo jej przecież też to dotyczy.
Hank zaklął pod nosem.
 Nie rozumiem, dlaczego tak się tym przejmujesz  ciągnęła Callie.  Przecież zwalniam cię
od wszelkiej odpowiedzialności. Mamy już prawie dwudziesty pierwszy wiek, a my oboje
jesteśmy.. . Chyba mówi się: wolni od zobowiązań i dorośli.  Spojrzenie, jakie jej posłał, nie
dawało się zinterpretować.  Poza tym zrobiłeś już dla mnie tyle, że nigdy nie będę w stanie ci
odpłacić. Zaczynasz przesadzać.
 Cholera jasna, Callie, masz mnie za idiotę?
 Nie za idiotę! Raczej za człowieka hojnego. Takiego, który za nic nie dopuści, żebym
zabrała ciocię Manie ze sobą do domu. Co chyba także znaczy, że samolubnego, ale to nie
szkodzi. Wiem, że ją bardzo lubisz, ale to nie znaczy, że powinieneś wziąć na utrzymanie
wszystkich jej krewnych. Nie licząc taty, jestem jej jedyną krewną, więc to logiczne, że
powinnam się nią zająć na starość i szczerze chcę to zrobić. Lubię mieć bliskich mi ludzi przy
sobie. To nadaje sens memu życiu.
Hank mruknął coś pod nosem. Uznała, że musi być równie głodny i zmęczony jak ona.
 Po prostu kobiety są z natury lepsze w opiece nad kimś niż mężczyzni. Rozumiesz mnie?
Więc to jest doskonałe rozwiązanie. Możesz nas odwiedzać, kiedy tylko będziesz w okolicy.
Zawsze będziesz...  Zamilkła i spojrzała na niego z ukosa.  Dlaczego tak mi się przyglądasz?
Energicznie postawił na stole dwa talerze i oznajmił:
 Zaczekaj tu. Chcę ci coś pokazać.  Po czym zniknął w sąsiednim pokoju.
Callie podniosła się, ale usiadła z powrotem. Przyszły jej do głowy takie sformułowania jak
 za głęboka woda i  wkopać się .
Hank wrócił po chwili i podał jej fotografię w ramce. Było to stare, czarnobiałe zdjęcie,
najwyrazniej powiększone. Popatrzyła na niego, a potem przyjrzała się fotografii
przedstawiającej młodą kobietę w sukience z lat czterdziestych lub pięćdziesiątych. Miała
baseballową rękawicę i uśmiechała się do małego, rozczochranego, szczerbatego chłopca, który
ściskał kij baseballowy, niewiele krótszy od niego samego.
 Kto... ?  Nagle rozpoznała tę kobietę. Dziecko nie, ale w tej kobiecie coś przypominało jej
własnego ojca. Ten nos, to czoło...  O mój Boże, to ciocia Manie, prawda? A co to za chłopiec?
Nie padła żadna odpowiedz, więc przyjrzała się zdjęciu uważniej. Twarz dziecka była w
cieniu, ale nic nie mogło ukryć dziecięcej arogancji jego postawy.
 To ty, prawda?  szepnęła.
 Ona jest jedyną matką, jaką kiedykolwiek miałem. Kocham ją, Callie, ale to nie ma nic
wspólnego z powodami, dla których poprosiłem cię o rękę.
Przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie odezwało.
 Do diabła z tymi teksańskimi zasadami  szepnęła w końcu Callie.  Nigdy nie miałam
szans, prawda?
 %7ładne z nas nie miało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •