[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potem zgrzyt klucza, który nie dał się przekręcić w zamku, i ciche
przekleństwo, gdy Esquerez zorientował się, że drzwi były nie
zamknięte. W końcu usiadł za kierownicą.
Serce zabiło jej żywiej, kiedy włączył silnik. Udało się! Nie
zauważył jej! Chwilę pózniej omal nie wyskoczyła spod koca, żeby
mu podziękować za to, że włączył na pełny regulator klimatyzację.
Po kilku minutach, kiedy jechali główną ulicą Manili, znowu
czuła się jak człowiek. Uniosła rąbek koca i odetchnęła głęboko,
odważywszy się nawet zerknąć na śniadą twarz kierowcy, który mknął
ku peryferiom Manili, nieświadomy, że wiezie pasażera na gapę.
Punkt dla mnie, pomyślała tryumfalnie, moszcząc się wygodniej
w swojej kryjówce. Zdawała sobie jednak sprawę, że jej tryumf jest
tymczasowy. Decydującą potyczkę miała przed sobą.
Kate obudziła się gwałtownie na dzwięk muzyki i zadziwiająco
melodyjnie wtórującego jej barytonu.
Otrząsnęła się i, korzystając z wysokiego poziomu decybeli,
ułożyła się wygodniej pod kocem. Zastanawiała się, jak długo mogła
spać. Na zewnątrz było ciemno i sądząc po wertepach, na których
38
R S
dobrze resorowany samochód podskakiwał i grzechotał jak zabawka,
już dawno musieli zjechać z głównej drogi.
Mogła sobie pogratulować. Jej plan działał. Być może krótsza
droga dzieliła ich teraz od ziemi Cabayanów niż od Manili!
W pewnej chwili śpiew, który wprawiał ją w dobry nastrój,
raptownie ustał. Esquerez wyłączył kasetę i mruknął coś pod nosem,
kiedy samochód szarpnął, zaczął chybotać się i trząść, aż w końcu
obrócił się gwałtownie i stanął w miejscu.
Usłyszała zgrzyt hamulca ręcznego, a potem szarpnięcie klamki.
Serce skoczyło jej do gardła. Esquerez wyskoczył z samochodu i
zbliżał się do tylnych drzwi... To był ten nieunikniony moment,
którego tak panicznie się bała.
Zsunąwszy z twarzy koc, wczepiła się w niego kurczowo
palcami i czekała jak skazaniec. Gra skończona.
Dalsze ukrywanie się nie miało sensu. Kiedy usłyszała zgrzyt
klucza w zamku, wszystkie zapamiętane kiedyś modlitwy cisnęły jej
się na usta. Boże, miej litość, spraw, żeby nie wpadł w szał...
Drzwi otworzyły się i Kate zacisnęła powieki, oślepiona
światłem latarki. Usłyszała wściekłe warknięcie, a potem
wypowiedziane zduszonym głosem pytanie:
- Co, do diabła? - Chwycił ją za rękę i bezceremonialnie
wyciągnął na zewnątrz.
Omal nie upadła, kiedy dotknęła stopami ziemi, ale Esquerez
podtrzymał ją żelaznym uściskiem i jeszcze raz zaświecił latarką
prosto w oczy.
39
R S
- Co jest, do cholery? W co pani się ze mną bawi? - wycedził,
piorunując ją morderczym spojrzeniem.
- Nie miałam wyboru! Co innego mogłam zrobić? Przecież nie
chciał mnie pan ze sobą zabrać!
- Właśnie, seńorita, nie chciałem. I mądrzej byłoby się z tym
pogodzić!
Przerażona wyrazem jego twarzy, nagle zdała sobie sprawę, że
jest gdzieś w środku filipińskiej dżungli, zdana na łaskę człowieka,
którego prawie nie zna. Poczuła, że nogi się pod nią uginają, i chcąc
go jakoś uspokoić, wymamrotała skruszona:
- Nie chciałam pana denerwować. Myślałam, że potrafi pan
zrozumieć...
- Tak? Naprawdę tak pani myślała? - spytał drwiącym, ale
spokojniejszym już tonem. - A może nawet spodziewała się pani, że
sprawi mi przyjemność swoim widokiem? Cóż, z przykrością panią
rozczaruję, ale jedyną rzeczą, która sprawiłaby mi w tej chwili przyje-
mność, byłoby skręcenie pani szyi!
I gotów był to zrobić. Widziała to w jego oczach, które pałały
nienawistną furią.
- Niech pan tylko spróbuje mnie dotknąć! Będę walczyć, mam
więcej siły, niż na to wyglądam!
- To świetnie! - parsknął, a potem cofnął się raptownie i uwolnił
jej ramię. - W takim razie mogę panią bez żadnych skrupułów
zostawić tutaj samą. Sprawdzi pani swoją odwagę i siłę.
40
R S
- Nie zrobi pan tego! - Ledwie się powstrzymała, żeby nie złapać
go za ręce. - Jak miałabym przeżyć sama w środku dżungli? Tu są
dzikie zwierzęta! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •