[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porach roku, nie mniejszy.
Wyprawę, w której wziął udział Ulryk Schmiedel, finansowali w znacznej mierze Welserowie. W składzie
floty dowodzonej przez don Pedra de Mendoza, szambelana Karola V, znajdował się okręt, na którym faktor
Welserów Heinrich Peime zgromadził część stu pięćdziesięciu niemieckich uczestników podróży. Wśród nich
znajdował się prawdopodobnie także młody Ulryk Schmiedel.
Czternaście okrętów z 1500 Hiszpanami i 150 Niemcami wypłynęło z Sewilli na morze 1 września 1534
roku. W kilka miesięcy pózniej, a więc już w 1535 roku, kotwice okrętów zaryły się w dno u ujścia rzeki La
Plata. Tu zaczyna się relacja Schmiedla o kraju Indian Chibcha, w którym założono miasto Buenos Aires.
 Znalezliśmy wioskę indiańską, gdzie mieszkało około 2000 mężczyzn, którzy nazywają się Zechuruas.
Gdy tam przybyliśmy, rzucili się oni do ucieczki i opuścili wioskę z żonami i dziećmi, tak że nie mogliśmy ich
znalezć. Ten lud indiański chodzi całkiem nago, a kobiety ich osłaniają srom małą bawełnianą szmatką od pępka
do kolan. Tam zbudowaliśmy miasto, nazywało się Bonas Ayers, co
znaczy  dobre powietrze". I budowano dookoła mur ziemny na pół włóczni wysokości; mur miał trzy stopy
szerokości, ale co dzisiaj zbudowano, to nazajutrz znowu się zapadało. Lud nie (miał co jeść, umierał z głodu i
był bardzo biedny. Zdarzyło się, że trzej Hiszpanie ukradli konia, zjedli go potajemnie, a gdy się to wydało,
schwytano ich i wśród ciężkich mąk wypytywano, ażeby się przyznali, po czym skazano ich . na szubienicę i
wszystkich trzech powieszono. W nocy przyszli pod szubienicę inni Hiszpanie, odrąbali powieszonym uda i
wykroili z nich kawałki mdęsa, by zaspokoić swój głód. Pewien Hiszpan zaś zjadł swego brata, który umarł w
mieście Bonas Ayers."
Kto dzisiaj, wiosną, przy pełni księżyca, słyszy brzdąkanie mandolin, zawodzenie jazzu i piosenkę:
Bw&nos Aires, mi tierra ąuerida, Buenos Aires, la perlą del Plata, temu serce bije żywiej z miłości do tego kraju,
do tej perły nad srebrzystą rzeką. Przed 450 laty nikomu zapewne nie wpadłoby na myśl nazwać perłą marny fort
na bagnistych mieliznach u ujścia La Platy. Niebezpieczną sytuację pogarszały jeszcze bardziej ustawiczne
napady Indian, tak że Mendoza wysłał w górę rzeki korpus pomocniczy złożony z trzystu ludzi na siedmiu
brygantynach wiosłowych, który miał postarać się skądś o żywność. Hiszpanie nie mogli nic przeciwstawić
taktyce Indian polegającej na tym, że z chwilą zbliżania się białych palono wsie i pola i z całym dobytkiem
uciekano w lasy. Połowa koipusu hiszpańskiego zginęła z głodu, reszta wróciła śmiertelnie wyczerpana do
Buenos Aires. Za radą Schmiedla Hiszpanie zmienili teraz sposób postępowania. Nie usiłowali już .podbić kraju,
lecz pozyskać dla siebie przychylność jego mieszkańców.
Nowa taktyka wydała wkrótce pożądane owoce. Hiszpanom udało się przekonać o swych pokojowych
zamiarach szczep Timfoów. Mimo to położenie było tak krytyczne, że Mendoza postanowił zaniechać wszelkiej
dalszej akcji. Do owej chwili włożył około 4000 dukatów w poszukiwanie nie odkrytej krainy złota i nie chciał
nic więcej inwestować. Opuścił swoich ludzi i w 1538 roku powrócił do Hiszpanii. Schmiedel jednak nie upadł
na duchu. Pozostał przy garstoe skazańców i choć nie był oficerem, został jednym z ich przywódców. Obok
talentów dyplomatycznych, które okazały się nieraz skuteczne w stosunkach z Indianami, umiał też, gdy zaszła -
potrzeba, niezle się bić. A ,po dobremu nie zawsze można sobie -było z Indianami
poradzić. Zwłaszcza z hardymi Indianami Charrua dochodziło nieraz do poważnych starć, dopóki nie pojęli, że
nie sprostają błyskawicy i gromowi białych. Wyobrażenia o Indianach i ryciny, które wówczas
rozpowszechniano w ulotkach i innych popularnych publikacjach, były w znacznej mierze oparte na opisach
Ulryka Schmiedla. Przytoczymy tu jeden z nich:
 Bronią ich są toporki długie na pół włóczni, ale nie tak grube, a z przodu mają umocowaną halabardę z
krzemienia; item mają pałkę za pasem, długą na cztery piędzi, zakończoną kulistym zgrubieniem. Każdy
Indianin ma również 10 lub 12 drewienek, długich na dobrą piędz, zakończonych ostrym, szerokim zębem
rybim. Ząb ten kraje jak nożyce. A teraz zrozumcie, co z tym robią i do czego tego potrzebują. Najpierw walczą
wspomnianymi toporkami, potem rzucają pałkę wrogowi pod nogi, ażeby upadł na ziemię. Następnie odcinają
mu zaraz głowę zębem rybim. Zważcie jednak, co Indianin robi dalej z głową ludzką i do czego jej .potrzebuje.
Gdy zdarzy się sposobność po potyczce, bierze taką głowę i zdziera z niej skórę razem z włosami przez uszy, po
czym bierze skórę razem z włosami i przechowuje ją, aż wyschnie. Potem bierże wyschniętą skórę i wkłada ją na
żerdz, którą na pamiątkę wbija przed swoim szałasem, tak jak u nas rycerz lub hetman stawia w kościele
zdobyczny proporczyk."
Zwyczaj polowania na głowy i skalpowania Schmiedel komentuje przez porównanie ze stosunkami
rycerskimi w Niemczech lp naszym zdaniem, nie bez odcienia ironii  ale nawet ten obyty z okrucieństwami
żołnierz oburza się na brutalność, z jaką Indianie Gharrua zwykli obchodzić się ze swymi kobietami. Tak więc
mężczyzni zjadają je po prostu, gdy się im sprzykrzą. Nie dość na tym  mężczyzna urządza przy tej
sposobności  wielki bankiet, jaki u nas wyprawia się z okazji wesela. Stare kobiety pracują w polu, póki nie
umrą."
Przypomina to grozą przejmujące bajki, w które tak obfituje dawna literatura o odkryciach geograficznych.
Ale relacje o upośledzeniu społecznym kobiet posiadamy także z licznych innych zródeł. Gdy król Nore, jeden z
naczelników plemienia Chibcha w Kolumbii, złożył. oficjalną wizytę dowódcy hiszpańskiemu, którego korona
ustanowiła tam gubernatorem, przyprowadził z sobą cztery kobiety. Dwie z nich, rozciągnięte na ziemi, służyły
mu za łóżko, trzecia za
Część piąta  Drzewo gwajakowe i francuska choroba
poduszkę, a czwarta  za prowiant! Została zjedzona przez swągo pana i króla.
Schmiedel pisze też o ich sposobie obchodzenia się z jeńcami wojennymi:  Tuczą jeńców bez względu na
płeć, jak w Niemczech tuczy się świnie." I to, jak wiemy, odpowiada faktom. Jeńców pożerano nie tylko dlatego,
że mięso ludzkie uchodziło za szczególnie smaczne  kanibalizm miał często tło nie tyle gospodarcze, ile [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •