[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Musiałem rozegrać to na spokojnie - wyjaśnił - żebyś sobie nie
pomyślała, że największa bomba w mojej wydawniczej karierze
interesuje mnie bardziej niż twoje ciało.
Ten podwójny komplement sprawił jej wielką przyjemność. Wygięła
się seksownie na posłaniu, przesuwając dłonią po nagim biodrze.
- %7łebym sobie nie pomyślała - powtórzyła.
- Więc czego się dowiedziałaś?
Susan poczuła, jak żołądek znów podjeżdża jej do gardła.
Wyciągnęła się na brzuchu, na skos przez całe łóżko, narzucając na
siebie koc.
- %7łe jestem złą dziennikarką - odparła. - Pozwoliłam sobie totalnie
wejść na głowę. Trudno powiedzieć, że to w ogóle był wywiad.
- Ale napiszesz następny tekst, prawda? Może być o tym, jakie to
przeżycie, spojrzeć w zimne oczy śmierci i tak dalej.
Susan uniosła się na łokciach. Ze skręta, którego wystawiła poza
krawędz posłania, opadła drobinka popiołu, lądując na perskim
dywanie Wielkiego Pisarza (zakupionym na eBay). Przyglądała się
leniwie, jak leci, ale nie przyszło jej nawet do głowy, żeby to
sprzątnąć.
- Jasne - uspokoiła Iana. - Zdradziła policji miejsce pochówku
kolejnej ofiary. Jakiejś studentki, którą załatwiła w Nebrasce. -
Przed oczami stanęło jej zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny. Dwa
palce złożone w wiktorię. Dłoń na jej ramieniu, należąca pewnie
do jakiegoś przyjaciela albo przyjaciółki, od których ją odcięto,
dosłownie i w przenośni. Otrząsnęła się z tych myśli i wzięła na-
stępnego macha. - Znalezli ją w jakimś starym grobie na cmen-
tarzu niedaleko autostrady stanowej.
Trawka łagodziła wszystkie ostre wrażenia, a cały stres tego
ciężkiego dnia zaczął powoli ustępować. Razem z nim ulotniła się
też potrzeba towarzystwa drugiej osoby.
- Nie musisz się zbierać do domu? - zapytała, unosząc znacząco
brew.
Ian usiadł na łóżku w bokserkach i założył nogę na nogę.
- Sharon pojechała nad ocean. Nie mogę zostać na noc?
- Rano muszę wcześnie wstać. Claire Masiand ma po mnie
przyjechać.
- Wiesz, że to lesba?
- Dlaczego? Bo nosi krótkie włosy?
- Nie, tak tylko mówię.
- Jedz do domu, Ian.
Harper spuścił nogi na podłogę i wstał, żeby poszukać reszty swojej
garderoby. Naciągnął jedną brązową skarpetkę.
- Mówiłem ci, żebyś nie węszyła w sprawie Molly Palmer -
przypomniał Susan, nakładając drugą. Nie patrzył na nią.
Zaskoczył ją całkowicie. Jaka Molly Palmer?
- W porządku - powiedziała wreszcie, unosząc dłonie, jakby chciała
się bronić. - Przyłapałeś mnie. Nagrałam się kilka razy Ethanowi
Poole'owi.
- Nie mówię o nim, tylko o Justinie Johnsonie - przerwał jej
rozdrażnionym tonem.
Przez chwilę nie mogła zrozumieć, o co mu chodzi. Justin Johnson?
A potem nagle przejaśniło jej się w głowie i pomyślała: Jasna
cholera. Przecież przez cały czas była pewna, że Justin Johnson ma
coś wspólnego ze sprawą Dusiciela po Lekcjach. A tu nagle okazało
się, że zle go skojarzyła. Justina Johnsona nic nie łączyło z Lee
Robinson ani z liceum Cleveland High.
- Co ma Justin do Molly Palmer? - zapytała cicho, Ian roześmiał się
głośno.
- Nie wiesz?
Zrobiło jej się głupio, a jeszcze głupiej ze wstydu, że tak się
poczuła.
- O co tu chodzi, Ian? Harper wstał, naciągnął spodnie.
- Ethan przesłał Molly twoje nagrane wiadomości. Molly zadzwoniła
do adwokata senatora Scheera. Adwokat zadzwonił do Howarda
Jenkinsa. - Zapiął suwak i guzik, schylił się po pasek leżący na
podłodze i zaczął wsuwać go w szlufki. - A Jenkins zadzwonił do
mnie. Powiedziałem mu, że już nad tym nie pracujesz, ale
najwidoczniej matka naszego młodzieńca wynajęła prywatnego
detektywa, żeby go pilnował. - Zapiął pasek, przysiadł na skraju
łóżka. - Ona podejrzewa, że jej syn handluje trawką, rozumiesz. I
kto nagle zjawia się w szkole, żeby naciągnąć go na rozmowę?
Susan Ward z  Heralda". Poznali cię po różowych włosach. - Wsunął
stopę do buta. Zawiązał sznurowadło. -Wszyscy pomyśleli, że
zbierasz materiał do artykułu i że niedługo wszystko wyjdzie na
jaw. - Włożył drugi but, zawiązał. - Więc
adwokat senatora wpadł na błyskotliwy pomysł, żeby podrzucić ci
numer sprawy, którą młody miał w sądzie dla nieletnich. Założenie
było takie, że kiedy się dowiesz, że był karany, nie uwierzysz w to,
czego ci nagada.
- Poważnie? - spytała Susan, starając się nie uśmiechać. - Ten
facet naprawdę był prawnikiem?
Ian wstał, świecąc nagim torsem, stanął nad nią.
- Przez ciebie wyleją nas oboje. Wiesz o tym, prawda? Susan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •