[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zlustrował okolicę, a potem rozrył rogiem ziemię i zaczął wybierać ruchliwymi
wargami jakieś korzonki. Pozycja do strzału nie była idealna, ale Promień bał
się ruszyć z miejsca, by nie spłoszyć wspaniałej zdobyczy. Nic dziwnego, że nie
poznał w pierwszej chwili, jakie stworzenia ma przed sobą. Wszystkie skóry jed-
norożców w sali myśliwskiej pałacu Brin-ta-ena były płowe jak piasek, a wizje
malarzy z podziwu godną konsekwencją przedstawiały wiotkie istoty na patyko-
watych nóżkach i z rogami prostymi jak miecze! Te tutaj były aż nazbyt realne.
Promień czuł ostry zapach ich potu. Klacze były nieco mniejsze i bezrogie, za to
ogier swym orężem mógłby bez wysiłku przebić i rozerwać każdego wroga.
61
Promień powoli naciągnął cięciwę do ust. Jednorożec postąpił krok, odsła-
niając się bardziej. W tej chwili dał się słyszeć świst i inne zwierzę zachwiało
się, stęknęło boleśnie, a potem padło na ziemię. Ogier ryknął krótko i spiął się
do skoku. Rozdwojone kopyta trąciły krzak, który sypnął śniegiem. Strzała Iskry,
wymierzona w nasadę szyi, trafiła w pachwinę. Zwierzę potknęło się, zaryło no-
sem w zaspę, ale natychmiast poderwało się do biegu. Reszta stada już znikała
z tupotem między drzewami.  Ucieknie!  krzyknął Promień w myśli. Bez za-
stanowienia uderzył swą zdobycz mocą ognia jak niewidzialną włócznią. Ogier
upadł ponownie niczym rażony gromem. Raz tylko grzebnął kopytami i nie poru-
szył się już więcej.
* * *
Aowcy z Bukowiny rozdzielili się, zapominając tymczasowo o obcym, któ-
ry ich śledził. W razie czego mogli go zgubić w każdej chwili. Niemało było
sposobów na pogmatwanie śladów lub urządzenie pułapki. Na wyrębie żerowa-
ły jednorożce  utuczone na grzybach i żołędziach, obleczone już w zimowe
szuby. Rijen zajął dogodne miejsce za grubym bukiem i gęstym kłębem kolcza-
stych zarośli. Niemal natychmiast dostrzegł ogiera wyróżniającego się dorodnym
rogiem. Resztę stada stanowiły samice, po jesiennych godach wszystkie pewnie
już zrebne, oraz parę niedorostków. Rijen starannie wybrał na cel jednego z rocz-
niaków, pasącego się na skraju i posłał mu strzałę pod łopatkę, gdzie bije serce.
Stado spłoszyło się oczywiście. Ale na zdeptanym śniegu zostało jeszcze jedno
martwe ciało  piękny ogier przewodnik. Osłupiały ze zgrozy Rijen patrzył, jak
z ukrycia wyłazi intruz i z nożem pochyla się nad powalonym jednorożcem, jakby
przyszedł do swego! Na dodatek był to ów zarozumiały Lengorijen z nosem niby
hak do wędzenia słoniny.
 Nie rusz!  wrzasnął Bukowianin nie swoim głosem, wybiegając na otwar-
tą przestrzeń.
 Czego?  warknął tamten.  Tam twoje leży!  wskazał kciukiem kie-
runek.
Rijen nie posiadał się ze złości. Chciwy sukinsyn! Głupiec z łbem wypróch-
niałym! Kto przy zdrowych zmysłach zabija przewodnika o pierwszych śniegach?
Stado pójdzie w rozsypkę, część pewnie co zeżre, a wszystko dlatego, że temu
głupkowi zachciało się rogu. Zabił ogiera, i to jakiego! Rijen z żalem popatrzył
na powalone zwierzę. Myśliwi znali go i nawet nadali mu imię  jak człowieko-
wi  Awan. Oszczędzali go, bo płodził zrebce tak ładne i mocne, że daleko by
szukać. A teraz wszystko przepadło!
 A ty czego tu węszysz? Twoja ziemia? Jak szczur w szkodę włazisz! Wy-
nocha!
62
 Sam się wynoś!  odkrzyknął Lengorijen hardo, mocniej ściskając nóż. 
Moja strzała, moja zwierzyna! Won, bo ci drugie usta pod brodą zrobię!
 Nic ci się nie należy! Złodziej! Złodziej!  zapiał cienko Rijen, nie panu-
jąc już nad sobą, i również sięgnął po nóż.
 Zostaw!  To Marake nadbiegł w samą porę, by powstrzymać towarzy-
sza. Do jednego nieszczęścia nie powinno się dodawać drugiego.  To Awan 
stwierdził niepotrzebnie, rzucając okiem na łup Lengorchianina. Rijen tylko kiw-
nął głową. Twarz wykrzywiał mu gniew.  Zostaw  powtórzył Marake, a w je-
go głosie zabrzmiała, bezbrzeżna, pogarda.  Lengorijeny myślą, że jednorożco-
wy szpic to dobry lek, jak któremu maczuga nie staje. Pewno i jemu tego trzeba.
Obraza była jasna, oczywista i niemożliwa do zignorowania. Lengorchianin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •