[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie, uznał to za dobry pomysł. Zadzwonił do twojego szefa i załatwił wszystko, ubezpieczenie i tak dalej.
Powiedział, żebyś wpadła jutro albo któregoś dnia przed wyjazdem, aby podpisać jakieś papiery. Ale masz
jeszcze trochę czasu. Nie pali się. Przedtem musisz dojść do siebie.
- Bardzo ci dziękuję. W dalszym ciągu uważasz, że to dobry pomysł? Jesteś pewna, że nie zmieniłaś
zdania?
- Szczerze powiedziawszy, nie lubię być sama. Zresztą chcę się w końcu dowiedzieć, skąd się znacie, ty i
Andrew. Kiedy u mnie zamieszkasz, będę cię miała pod ręką i łatwiej wszystko od ciebie wyciągnę.
Po jej minie widać było, że na razie hamuje się tylko ze względu na kiepski stan zdrowia pacjentki .
Sydney z przerażeniem zauważyła, że Emma wyjeżdża z parkingu, nie zwalniając i nie patrząc w lusterko..
Już miała zwrócić jej uwagę, kiedy nagle zrozumiała. Podobne zabiegi nie miały sensu. W Wallace prawie
nie było ulicznego ruchu. Kilka stojących przed szpitalem samochodów, i to wszystko; miasteczko
wydawało się puste i senne.
Wallace niczym nie różniło się od podobnych siedlisk ludzkich, rozrzuconych na tysiącach kilometrów.
Było dokładnie takie samo, jak wszystkie amerykańskie miasteczka. Była na to przygotowana. Właśnie
15
czegoś takiego się spodziewała. Duże domy i małe domki, jedne zasobne inne biedniutkie. Za niskim płotem
pies czekający na młodego właściciela, obowiązkowy rower albo deska czy wrotki leżące wprost na
wjezdzie do garażu - żeby pan domu miał co przeklinać, kiedy wróci z pracy. Doskonale znała takie życie;
kobiety całe dnie spędzające w domu, mężczyzni pózno wracający z pracy.
Wzdrygnęła się, gdy nagle ogarnęły ją wspomnienia.
Nie były zbyt przyjemne.
Wiedziała też o istnieniu innej części miasta. Drugiej stronie tak zwanego normalnego życia. Okrutnej i
bezlitosnej. Królestwie beznadziei i występku na skalę niewielkiego ludzkiego skupiska.
Istnieje też oczywiście elita: pięć, dziesięć rodzin, które wszystkim rządzą i od których wszystko zależy. Ci
mieszkają w dużych, białych domach, ocienionych starymi dębami. Mają wielkie, zielone trawniki i ogrody,
w których kwitną kwiaty. Można tam usiąść, schronić się przed upałem, sączyć mrożoną herbatę, zjeść
obiad, porozmawiać, pobawić się z dobrze ułożonymi dziećmi, nacieszyć towarzystwem jeszcze lepiej
ułożonych przyjaciół. Zanudzić się na śmierć.
Sydney skrzywiła się i pokręciła głową. Nieważne, gdzie się jest. Wszędzie - w Kalifornii, Wirginii czy
Teksasie - małe miasta wyglądają identycznie. Ależ ona ich nie znosi! Nie cierpi wprost tego, w jaki sposób
traktuje się w nich obcych ... Co prawda, w dużych miastach wcale nie jest inaczej. Po prostu w małych
miasteczkach podziały są lepiej widoczne, a życie bardziej gnuśne i męczące.
Spojrzała na przemykające za oknem ulice Wallace. Wszędzie widniały ślady niedawnej burzy. Ucierpiała
nawet główna ulica, Main Street, przy której na sporym placyku stała w otoczeniu dębów imponująca
siedziba władz miejskich. Już miała odwrócić wzrok, znudzona schematycznością tego miejsca, kiedy jej
uwagę zwróciła pewna nietypowość. Coś nareszcie było inaczej. Jedno ze stuletnich drzew odróżniało się od
reszty pochyleniem górnej części pnia i jakby niesfornym przechyleniem korony. Tak jakby kiedyś, przed
laty, przycięto je i zmuszono gałęzie do wytyczenia nowej drogi na okaleczonym pniu. Przypominało teraz
długie ramię, trzymające parasolkę.
Przejażdżka przez Wallace uświadomiła Sydney, że mimochodem weszła już z powrotem w swoją rolę.
Obserwowała, robiąc notatki w myślach. W trakcie tej czynności musiała przyznać, że miasto wygląda lepiej
niż większość mu podobnych. Jak na swą wielkość i wiek robiło całkiem niezłe wrażenie. Recesja i inne
ekonomiczne kataklizmy musiały oszczędzić Wallace. Duże, dobrze utrzymane domy świadczyły o
zasobności mieszkańców i kwitnących interesach. Pomyślała, że jest to niezwykle odpowiednie miejsce dla
kogoś takiego jak senator James Darcy Fowler. Przynajmniej jako punkt, z którego się startuje, a senator
Fowler mierzył wysoko.
Przystojny, wysportowany, stosunkowo młody, a do tego bogaty, był typowym przedstawicielem nowej
klasy polityków. Cieszył się poparciem sporej grupy uczciwych ludzi i jeszcze nie skorumpowanych
polityków. Podczas pierwszych dwóch lat sprawowania władzy zdołał rozbić w Waszyngtonie spore gniazdo
szerszeni.
Sydney słyszała pogłoski o naciskach ze strony wyborców: ludzie żądali, aby ich przedstawiciele zerwali
ze starymi metodami rządzenia. Najwyższy czas, aby pojawił się ktoś nowy, nieskazitelny, albo
przynajmniej mogący za takiego uchodzić. Rycerz bez skazy, pogromca smoka. Pewien niezwykle
wpływowy polityk widział w tej roli Jamesa Fowlera. Coraz częściej wymieniano nazwisko senatora. Kiedy
szepty w kuluarach ucichły, Sydney i jej szef postanowili zainteresować się sprawą. Było oczywiste, że
wokół Fowlera coś się dzieje i że jego wyniesienie na szczyty władzy jest jedynie kwestią czasu. Samuel
postanowił wysłać do Wallace kogoś doświadczonego. Była zadowolona, że jego wybór padł właśnie na nią,
a nie na jakiegoś nieopierzonego, goniącego za sensacją młodego reportera.
Jechała do Wallace bardzo podekscytowana swoją misją. Postać senatora interesowała ją naprawdę i nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Sam naprawiam Megane II Scenic 6 6 Klimatyzacja diagnostyka
- Rogers Evelyn Specjal 01 Twarz w oknie
- Dussler Barbara AnioĹy naprawdÄ istniejÄ
- Piatek Tomasz Ukochani Poddani Cesarza 2. Szczury I Rekiny
- Barclay Linwood Bez śÂladu
- Kowalewski_WćąĂ˘ÂÂodzimierz_ _Bóg_zapśÂacz
- KATASTROFA UFO W GDYNI
- Anthology Nectar of the Gods (pdf)
- Hill Livingston Grace Bliżej serca 04 ÂŚwiadek
- Bagley Desmond Na ośÂlep
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- filmowka.pev.pl