[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedzieć, że nie może tak po prostu znów wkroczyć w jej życie jak gdyby
nigdy nic. On jednak był już w drzwiach i wychodził na dwór.
Prawdę powiedziawszy odetchnęła z ulgą, gdy zniknął. Zebrała się w
sobie i poszła na oddział. Dobrze, że jest tu tak cicho. Dzięki Bogu, że ma
się czym zająć.
- Przyjęliście kogoś nowego?
RS
90
- Na razie nie, na szczęście - odparła Jill. Kate szybko przerzuciła
notatki.
- Jak się czuje pan Warungu?
- Ciśnienie krwi trochę wzrosło.
- No cóż, przynajmniej tyle. - Kate zmarszczyła czoło. - Na wszelki
wypadek zajrzę do niego, skoro i tak tu jestem.
Stanęła przy łóżku pacjenta i automatycznie ujęła jego dłoń, by zbadać
puls.
- Trochę lepiej - oznajmiła z uśmiechem. - Jeszcze dwa dni i leki zaczną
działać. - Spojrzała na Jill, gdy odchodziły od łóżka. - Nie zapomnij o
płynach; to najważniejsze.
- Oczywiście.
Po chwili skończyły obchód i weszły do małego gabinetu. Kate najpierw
wpisała szybko swoje uwagi, a potem zerknęła na zegarek.
- Nie widziałaś gdzieś Sama? - spytała.
- Owszem - odparła Jill posępnie. - Godzinę temu przeleciał tędy jak
burza. Potrzebujesz go?
Kate pomyślała, że to bardzo łagodnie powiedziane. Poczuła, że zaczyna
drżeć ze zmęczenia. Teraz pragnęła tylko tego, by czas się cofnął i by znów
znalazła się w jego ramionach.
- Nie - pokręciła głową. - To nieważne.
Westchnęła głęboko, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jill spojrzała
na nią z niepokojem.
- Dobrze się czujesz? - spytała.
- Co? - Kate przetarła ręką oczy. - Och, tak. Mam tylko jakieś dreszcze.
- Niedawno przywieziono pacjentkę z ciążą pozamaciczną. Sam jest
pewnie w sali operacyjnej. Mam mu coś przekazać?
Powiedz mu, że go kocham, rzekła Kate w myślach. A o czym on myśli?
Jak ona może w krótkiej wiadomości przekazać mu, że Jeremy już się w jej
życiu nie liczy? Z drugiej strony może lepiej będzie najpierw porozmawiać
z Jeremym, zanim postara się cokolwiek wyjaśnić Samowi...
- Nie, dziękuję - powiedziała z bladym uśmiechem. - Pózniej się z nim
zobaczę. - Do oczu napłynęły jej łzy, które z całych sił usiłowała ukryć. -
Jill, muszę się z kimś spotkać. Możesz tu zostać na chwilę?
- Oczywiście. - Jill zaczęła układać na półce opatrunki. - A jeśli zobaczę
Sama, powiem mu, że go szukasz.
Kiedy weszła do pokoju wypoczynkowego, Jeremy siedział w fotelu i
czytał jakiś stary magazyn. Na jej widok odłożył go na bok i szybko wstał.
Po jego twarzy błąkał się chłopięcy uśmiech.
RS
91
Kate nie zdjęła fartucha lekarskiego, jak gdyby pragnąc, by ten oficjalny
strój podkreślił dystans między nimi. Jeremy zaś, nawet jeśli odgadł jej
intencje, nie dał tego po sobie poznać. Bez wahania przytulił ją, ucałował w
policzek, po czym odsunął na odległość ramienia i orzekł:
- Schudłaś.
- To przez ten upał. I pewnie jedzenie.
- Mimo wszystko wyglądasz dobrze - rzekł półgłosem. - Ale ty zawsze
wyglądałaś dobrze, kochanie...
Odsunęła się od niego i spytała:
- Chcesz kawy?
- Skoro się upierasz...
- Nie upieram się, aleja koniecznie muszę coś wypić. - Zrobiłaby
wszystko, żeby tylko zająć czymś ręce. Podając mu filiżankę, spytała: -
Może wyjdziemy na werandę? Tam jest chłodniej.
Jeremy poszedł za nią, wyjął z jej ręki filiżankę, odstawił obie na bok, po
czym znowu ją objął.
- Powiedz mi, co ty właściwie robisz w takim miejscu?
- To chyba oczywiste. Pracuję.
- Pracować można wszędzie - rzucił beztrosko. - Nie musiałaś
przyjeżdżać do takiej zapadłej dziury jak Ramindi.
- Być może nie zauważyłeś - odparła uszczypliwie - ale ta zapadła dziura
potrzebuje lekarzy.
- Pewnie tak, ale mi się wydaje, że ty się tutaj marnujesz. Obrzuciła go
długim spojrzeniem.
- Pamiętam, jak powiedziałeś kiedyś, że z moim charakterem nie
dopcham się na szczyt w tak konkurencyjnym środowisku. Brakuje mi, jak
to ująłeś... bezwzględności. Właśnie, powiedziałeś, że jestem zbyt miękka.
Mam rację?
- Kochanie, przecież wiesz, że nie to miałem na myśli - odparł
zmieszany.
Nie spuszczała z niego oczu i zastanawiała się, jak mogła kiedyś uważać
go za atrakcyjnego. Owszem, jest przystojny, ale też cały czas jakiś taki
obrażony. Zachowuje się jak dziecko, któremu zabrano zabawkę. Nie
dostrzegła w nim wcześniej tej cechy. A w ogóle, co ona w nim takiego
naprawdę dostrzegła? Dlaczego chciała wyjść za niego za mąż? To nie
Jeremy, lecz Sam obudził w niej całą gamę uczuć i nadał jej życiu nowy
sens.
- Nie? - spytała. - To co wobec tego miałeś na myśli? Jak powinnam to
była zrozumieć?
RS
92
Nagle ze złością odwrócił się od niej i szybko podszedł do tacy, na której
stały kieliszki i karafka.
- Niech szlag trafi kawę - mruknął. - Muszę się napić. - Uniósł karafkę i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •