[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Katarzyna została sama. Paz i giermek jak zwykle pobiegli kąpać się w Loarze
lub zaopatrzeni w wędki i siatki poszli łowić ryby na jedną z piaszczystych
wysepek. Wiedziała, że nie wrócą wcześniej niż o zmierzchu, by rzucić się na
jadło przygotowane przez imć Rigobertę, po czym udadzą się na poddasze i
zasną kamiennym snem. Wiedziała też, że te chwile spokoju i odpoczynku nie
będą trwać wiecznie.
Za kilka dni przyjdzie jej na nowo pochylić czoło przed młodą parą
królewską, w obliczu prześwietnych gości, wśród których dawniej było jej
miejsce. Oznaczało to kolejne upokorzenie, jednak od tego zależało uratowanie
Arnolda. Powinna dziękować Bogu, że dał jej jeszcze jedną, ostatnią szansę. Ale
to będzie ostatni raz!  przyrzekła sobie. Nigdy więcej nie uklęknę przed ludzką
istotą; jedynie przed Bogiem...
%7łeby zatrzymać jak najdłużej łagodny majowy wieczór, z całych sił
starała się odepchnąć od siebie obraz na czarno ubranej Katarzyny klęczącej na
placu przed katedrą. Tymczasem wrócił Jakub.
 Popatrz na to, moja droga!  rzucił zbliżając się do stołu. Katarzynie
zdawało się, że to magiczne sztuczki. Handlarz przysunął zaciśnięte dłonie do
płomieni świec, po czym otwarł je powoli i oczom Katarzyny ukazał się rząd
pereł najwspanialszych, jakie kiedykolwiek w życiu widziała. Wszystkie
idealnie okrągłe, z lekkim różowawym odcieniem. %7ładna oprawa nie psuła ich
doskonałej piękności. Aączyła je jedwabna nić przechodząca przez ich środki.
Wyglądały niczym fragment Drogi Mlecznej, jak promień księżyca.
Katarzyna wstrzymując oddech wpatrywała się w palce przyjaciela. Bawił
się klejnotami, obracając je we wszystkie strony, dla uzyskania efektów
świetlnych.
 Jeszcze nigdy nie widziałam takich pereł!  westchnęła z zachwytem.
 Oczywiście! Nikt do tej pory nie wpadł na pomysł złączenia pereł o tym
samym zabarwieniu. Do tego trzeba mieszkać nad ciepłymi morzami,
cieplejszymi niż nasze. Te przysłał mi niedawno sułtan Egiptu.
 Sułtan Egiptu? Utrzymujesz stosunki z innowiercą?
 Tak, i to owocne, jak widzisz. Nie powinnaś się dziwić, że handluję z
niewiernymi... Przypomnij sobie nasze spotkanie w Almerii. Co do sułtana,
dostarczam mu minerału, którego bardzo mu brakuje: srebra.
 Czy dlatego więc otwierasz stare rzymskie kopalnie koło Lyonu?
 Saint-Pierrela-Pallu i Jossur-Tarare? W rzeczy samej. Można tam
znalezć żelazo, piryty i trochę srebra, głównie w tej pierwszej. Druga zaś
zawiera przede wszystkim srebro i... trochę złota, lecz tak ciężko jest je
wydobyć, że wolę tego zaniechać. Zresztą, głównie srebro jest mi potrzebne na
wymianę. Ale wróćmy do naszyjnika. Podoba ci się? Katarzyna wybuchnęła
śmiechem.
 Co za pytanie! Pokaż mi taką kobietę, która powiedziałaby, że jej się nie
podoba!
 W takim razie jest twój!
I Zanim Katarzyna mogła się sprzeciwić, Jakub wprawnym ruchem
założył jej naszyjnik i zapiał prosty haczyk na karku.
 Sułtan przysłał naszyjnik, lecz nie zaopatrzył go w odpowiednie
zapięcie. Każę do niego dorobić zapięcie godne takiego okazu.
Katarzyna przez chwilę poczuła ulotne zimno pereł, które wkrótce
przybrały temperaturę jej ciała. Było to nowe uczucie, jakby perły stały się
częścią jej samej.
Jakub, rozbawiony miną małej, zachwyconej dziewczynki, podał
Katarzynie lusterko.
 Są stworzone dla ciebie  zauważył.  Albo... ty jesteś stworzona dla
nich.
Opuszkami palców, z pewną dozą nieśmiałości, dotknęła kulek
delikatnych jak skóra dziecięcia. Wyglądało na to, że chce się upewnić, czy
rzeczywiście istnieją. Jakub miał rację: jej wypoczęta twarz nabierała w tym
nowym towarzystwie nowego blasku, a w kontakcie z alabastrową skórą perły
jakby ożyły...
Nagle jednak Katarzyna odłożyła lusterko i odwróciła się.
 Dziękuję ci, przyjacielu. Lecz... ja nie chcę tych pereł!  powiedziała
zdecydowanie.
 A dlaczegóż to?  sprzeciwił się Jakub.  Już wspomniałem: są częścią
twoich dochodów. To nie prezent!
 Właśnie. Pani de Montsalvy nie może sobie pozwolić na nowe ozdoby,
kiedy jej poddani są w potrzebie. Na wiosnę plony zostały zniszczone do tego
stopnia, że miałam zamiar prosić cię, byś w tym roku spłacił w naturze swoje
zobowiązanie: w ziarnie, paszach, płótnie, wełnie, skórach, w tym wszystkim,
czego może nam zabraknąć w czasie zimy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •